Przykład Damiana Ciołka, strażnika więziennego z Sieradza, który zabił trzech policjantów, pokazuje, że zasady obowiązujące podczas przyjmowania do służb mundurowych nie działają.
W trakcie śledztwa okazało się, że mężczyzna ten nie powinien mieć do czynienia z bronią. W 1999 r., podczas pobytu w jednostce wojsk powietrzno-desantowych, przeszedł badania, w wyniku których wydano opinię „niezdolny do wykonywania zadań operacyjno-ochronnych”. Według wojskowych lekarzy nie powinien mieć styczności z bronią ani materiałami wybuchowymi. Starając się o przyjęcie do służby więziennej, zataił wynik badań oraz wpisał, że rzadko się denerwuje.
To niejedyna sytuacja, w której mający zaburzenia emocjonalne funkcjonariusze służb mundurowych sięgali po broń. W ubiegłym tygodniu do tragedii doszło na warszawskim Bemowie. Policjant śmiertelnie postrzelił swoją córkę, a następnie popełnił samobójstwo.
Tylko w 2007 r. ze służbowej broni zastrzeliło się kilkunastu policjantów. Znacznie więcej zanotowano też przypadków użycia broni niezgodnie z prawem.
Powstaje więc pytanie, gdzie w systemie weryfikacji kandydatów do służb mundurowych tkwi błąd?