Sprawa dotyczy handlu ulicznego w miejscach, które nie są do tego przystosowane. Wobec osób, które mają zarejestrowaną działalność gospodarczą, kieruje się wtedy wnioski o ukaranie do sądu.
– Inni są karani przez nas mandatami za zajęcie pasa drogowego – mówi młodszy inspektor Tomasz Siekanowicz ze straży miejskiej w Gdańsku. Handlarzom grożą jedynie niskie grzywny, towar natomiast nie przepada. Nie ma możliwości tymczasowego zajęcia go na pokrycie grzywny, dlatego nadal go oferują.
– Wymierzenie niskiej grzywny, stanowiącej w praktyce koszt nielegalnej działalności handlowej, jest demoralizujące, ponieważ często zyski wielokrotnie ją przewyższają – mówi posłanka Hanna Zdanowska (PO), która w tej sprawie interpelowała do Ministerstwa Sprawiedliwości.
Podstawy prawne do zwalczania handlujących na dziko to przepisy o drogach publicznych i art. 54 kodeksu wykroczeń. Grzywnę do 500 zł lub naganę może dostać osoba, która wykracza przeciwko wydanym z upoważnienia ustawy przepisom porządkowym o zachowaniu się w miejscach publicznych (na placach, ulicach, w parkach, centrach handlowych, autobusach i tramwajach itp.).
Przykładowo, w Białymstoku radni w uchwale w sprawie zasad korzystania z parków i skwerów zakazali tam handlu bez specjalnego zezwolenia. W uchwale nie ma jednak określenia kar – bo być nie może – ale jedynie odesłanie do kodeksu wykroczeń.