- Niesłusznie. Jeśli skazany ma się czym zająć, obniża samoagresję, nie szuka konfliktów, nie próbuje grypsować – tłumaczy Jakub Namysłowski, socjolog. Jego zdaniem poniżanie skazanego, pozbawianie dostępu do toalety czy prysznica odbić się może na nas samych.
– Ci ludzie kiedyś wyjdą i lepiej, żeby jakość życia na wolności nie było dla nich totalnym zaskoczeniem – twierdzi.
Wszyscy tak samo
– Do dziś pamiętam sprawę sprzed 15 lat. Skazany na dziewięć lat Bogusław Bagsik trafia do jednego z warszawskich aresztów. Jest miły, kulturalny, spokojny. Długo przebywa w pojedynczej celi. Potem ma współtowarzysza. Poprosił o syntetyzator, dużo czyta, bez przerwy ma na uszach słuchawki. W więzieniu powstaje jego pierwsza płyta – wspomina Luiza Sałapa.
W więzieniu zdarzają się talenty literackie, muzyczne. Są tacy, co malują obrazy, a rodzina sprzedaje je na wolności. Niestety jest też ponad 30 proc. uzależnionych od alkoholu i narkotyków. Ostatnio przybył kolejny głośny osadzony: to aresztowany prezes firmy Amber Gold Marcin P. Przebywa w jednoosobowej celi monitorowanej przez całą dobę. Czy w takiej jak zwykły Kowalski?
– Owszem, nie mamy przecież specjalnych cel dla prezesów, lekarzy czy celebrytów – mówi L. Sałapa.
Nie ma obiadów z Bristolu
Wbrew temu, co czasem się słyszy, nawet najbardziej zamożni czy wpływowi więźniowie nie zamawiają do cel dań z ekskluzywnych restauracji. Informacje, że na Rakowieckiej w Warszawie czy Smutnej w Łodzi pojawiały się dania z hoteli: Sobieski czy Bristolu, to plotka. Taka potrawa nawet jeśli dostarcza ją najlepszy hotel musiałaby przejść drobiazgowe badania. W efekcie do celi trafiłaby po kilku godzinach. Nikt nie chce jeść zimnego obiadu. Aresztowani nie korzystają z takiej możliwości a skazani jej nie mają.