W aferze Amber Gold jest niemal 10 tys. poszkodowanych, a w śledztwie dotyczącym spółki Alladyn sześć razy więcej. Prokuratorzy tracą czas na wpisywanie nazwisk do zarzutów. Nowelizacja kodeksu postępowania karnego trochę to zmieni. Na sali sądowej nie trzeba będzie odczytywać nazwisk poszkodowanych.
Lista tych, co stracili
Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga już od 10 lat prowadzi śledztwo w sprawie oszustwa na szkodę ponad 60 tys. osób, jakie wyrządziła spółka Alladyn i inne z nią powiązane. W sumie śledczy doliczyli się ich już 16. Były zakładane w Polsce i w rajach podatkowych. Ich składy personalne wciąż się zmieniały. Na czym polegał przekręt?
– Firmy wysyłały do klientów informacje o konkursach, w których każdy, kto do nich przystąpi, wygrywa. Warunkiem przystąpienia była wpłata gotówki albo wykupienie impulsów telefonicznych czy znaczków – opowiada Robert Kiełek, prowadzący obecnie to postępowanie. Dodaje, że aby zachęcić klientów wysyłano do nich profesjonalne foldery o akcjach konkursowych. Jednorazowo nawet do 100 tys. osób. Przez pięć lat działalności spółki związane z Alladynem urządziły kilkadziesiąt akcji. Klienci mieli wpłacać od kilku do nawet kilkunastu tysięcy złotych. Z wygranych mało kto mógł się cieszyć, ledwie promil uczestników. Zarobione pieniądze Alladyn i inne spółki transferowały za granicę.
Zarzuty wyznaczają granice podejrzeń i obrony jednocześnie. Muszą być więc precyzyjne
Prokuratura postawiła zarzuty m.in. oszustwa 25 osobom, które zakładały i pracowały w tych spółkach.