– Zakazu napaści seksualnej na zwierzęta oczekiwali wszyscy właściciele zwierząt, a nawet cały szwedzki naród – komentował wniosek o delegalizacji zoofilii Eskil Erlandsson, minister ds. wsi z Partii Centrum. Podkreślał, że kilkuletnia kara pozbawienia wolności powinna mieć efekt odstraszający.
Akurat w tej sprawie minister wykonał woltę. Jeszcze w 2008 r. pytał w parlamencie, co się właściwie kryje pod pojęciem seksualnego wykorzystywania zwierząt i twierdził, że to kwestia interpretacji. – Czy będzie nim posmarowanie narządów płciowych psa czymś, co mu smakuje, co mu pachnie, co chętnie zliże? – dopytywał. Ku uciesze 300 tys. internautów wypowiedź z debaty trafiła na YouTube.
Obecnie za zoofilię uważa się działania seksualne, które mają zmierzać do pobudzenia lub zaspokojenia seksualnego popędu człowieka lub zwierzęcia. Grozi za nią odebranie zwierząt przez zarząd wojewódzki, zakaz ich posiadania, grzywna, a nawet do dwóch lat więzienia.
Od lat 70. do 2005 roku w Szwecji odnotowano tylko 20 przypadków zoofilii
Kryminalizacja zoofilii została przyjęta, mimo że jeszcze niedawno Rada Legislacyjna, która weryfikuje projekty zanim rozpatrzy je parlament, wskazywała, że jest bezzasadna. Dotyczy bowiem tylko 20 przypadków, licząc od lat 70. do 2005 r. – Jest to liczba bagatelna i nie ma potrzeby delegalizacji – podkreślała rada. Ponadto za działania seksualne ze zwierzętami grozi kara, o ile powoduje to ich cierpienie. Ból na tle seksualnym nie zawsze jednak da się udowodnić i dlatego rząd rozprawił się ze sprawcami, którzy go nie zadają zwierzęciu.