We wtorek 7 kwietnia wchodzi w życie ustawa ratyfikująca konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy i dyskryminacji. Podkreśla też związek między przemocą a nierównym traktowaniem. Walka ze stereotypami i dyskryminacją, a w konsekwencji osiągnięcie równości płci ma eliminować zarówno w prawie, jak i w praktyce przemoc wobec kobiet.
Konwencja nakazuje wprowadzenie odpowiedzialności karnej dla sprawców wszelkich form przemocy. Chodzi o: przemoc domową (fizyczną, seksualną i psychiczną), napaść seksualną i gwałt, nękanie (stalking), zmuszanie do zawarcia małżeństwa, okaleczanie narządów płciowych, przymusową aborcję i sterylizację.
Od miesięcy ma ona swoich zagorzałych przeciwników. Do ostatnich dni przed uchwaleniem przekonywali, że jeśli posłowie ją ratyfikują, w polskim prawie pojawi się ideologia gender.
– Przesiąknięta ideologią, niezgodna z konstytucją, niepotrzebna, gdyż polskie prawo dostatecznie chroni przed przemocą – tak właśnie argumentowano wniosek o odrzucenie projektu ratyfikacji. Przeciwnicy ratyfikacji domagali się ekspertyzy konstytucjonalistów badającej zgodność przepisów konwencji z zasadami równości wobec prawa, ochrony małżeństwa i rodziny oraz prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.
Umowa została przygotowana 11 maja 2011 r. w Stambule. Polska podpisała ją 18 grudnia 2012 r. Miała wejść w życie 1 sierpnia 2014 r. Przeciwnicy konwencji przekonywali, że jej przepisy nie są nam potrzebne.