Sprawca usłyszał zarzut wywołania fałszywego alarmu, za co grozi mu do ośmiu lat więzienia (art. 224a kodeksu karnego) oraz zwrot kosztów ewakuacji. Jak wiadomo, w domu, z którego telefonował, odbywała się impreza urodzinowa z udziałem 21 osób. Wszystkie zostały zatrzymane, bo nikt nie chciał się przyznać ani powiedzieć, kto alarmował.

Ustalenie sprawcy nie musi zresztą kończyć kłopotów współuczestników podobnych ekscesów. Wprawdzie odpowiedzialność karna (i w zasadzie cywilna) jest odpowiedzialnością indywidualną, co oznacza, że trzeba ustalić konkretnego sprawcę czynu, jednak odpowiadają także podżegacz i pomocnik. Podżegaczowi należałoby wykazać, że nakłaniał do wywołania fałszywego alarmu, a pomocnikowi, że pomagał, np. dostarczył narzędzie: telefon, pre-paid, ale także, że był świadom, że ma służyć popełnieniu przestępstwa.

Gdzie jest granica, za którą nie można mówić o pomocnictwie, wskazuje Zbigniew Krüger, adwokat z Poznania: – Podczas imprezy sprawa mogła się wymknąć spod kontroli, np. telefon mógł być przekazany w celu zrobienia głupiego kawału sąsiadom, a dopiero później ktoś wpadł na pomysł, by wywołać fałszywy alarm. W takiej sytuacji pomocnik, który dostarczył telefon, nie podlegałby odpowiedzialności karnej.

Podobne zasady obowiązują w prawie cywilnym (art. 422 k.c.), a poszkodowani (lotnisko, linie lotnicze), nie czekając na wyrok karny, mogą wystąpić z pozwem o odszkodowanie. W tym procesie także uczestnikowi imprezy trzeba wykazać, że był świadom, że pomaga sprawcy głównemu w bezprawnym zachowaniu. Rozsądną taktyką może być zrzucanie części winy na współbiesiadników, bo poszkodowanym jest w zasadzie wszystko jedno, od kogo uzyskają odszkodowanie. Dlatego Grzegorz Kuczyński, adwokat z Gdańska, nie ma wątpliwości, że gdyby był zaangażowany do takiej sprawy przez poszkodowanego, to pozwałby także podżegaczy i pomocników.