Siedmiu sędziów Sądu Najwyższego nie miało w środę wątpliwości: po pierwsze, prawo łaski jako uprawnienie prezydenta może być stosowane wyłącznie wobec osób, których winę stwierdzono prawomocnym wyrokiem sądu (skazanych). Po drugie, zastosowanie prawa łaski przed datą prawomocności wyroku nie wywołuje skutków procesowych. A to oznacza, że nie istnieje.
Sprawa sprzed 10 lat
Zanim SN ogłosił uchwałę, musiał się zmierzyć z gorącą atmosferą na sali rozpraw. Dopiero po ogłoszeniu przerwy i usunięciu z sali zakłócających rozprawę sąd przystąpił do merytorycznego rozstrzygnięcia.
Chodzi o sprawę Mariusza Kamińskiego, koordynatora służb specjalnych, sprzed kilku lat. W 2007 r. Centralne Biuro Antykorupcyjne przeprowadziło specjalną akcję w aferze gruntowej. Jej konsekwencją było oskarżenie Kamińskiego i innych o przekroczenie uprawnień. Wyrok: trzy lata więzienia i dziesięć lat zakazu sprawowania funkcji publicznych. Zanim wyrok się uprawomocnił, prezydent Andrzej Duda ułaskawił skazanych.
W efekcie sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Warszawie, który uchylił wyrok sądu rejonowego i umorzył sprawę. Kolejny etap to Sąd Najwyższy. Trafiły do niego kasacje oskarżycieli posiłkowych z pierwszego procesu. W części wnoszono o zwrot całej sprawy sądowi odwoławczemu. Argumentem za miało być twierdzenie, że istotą prawa łaski jest całkowite lub częściowe uwolnienie skazanego od skutków karnych prawomocnego wyroku sądu – a taki w tej sprawie nie zapadł.
Trójka sędziów SN w lutym 2017 r. uznała, że sprawa jest zbyt skomplikowana, i skierowała dwa pytania do siedmiu sędziów SN. Krótko mówiąc, chodziło o to, czy prezydent może ułaskawić kogoś skazanego nieprawomocnie.