– Odmowy zdarzają się bardzo rzadko. Najczęściej górę biorą emocje. Kierowca najpierw odmawia i dopiero po kilku godzinach, a czasem nawet dniach, zgłasza się do komisariatu po mandat – mówi Marcin Szyndler, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji.
Jeśli kierowca nie zgodzi się z decyzją policjanta, sprawa skończy się w sądzie. Policjant sporządzi wniosek o ukaranie, który powędruje do sądu grodzkiego.
Trafi tam też cała dokumentacja (fotografie, zeznania świadków itd.). Sąd wyznaczy termin i sprawa potoczy się przed sądem grodzkim. Świadkami często są policjanci z patrolu, którzy złapali kierowcę na wykroczeniu. Grzywna orzeczona przez sąd jest na ogół w tej samej wysokości co mandat proponowany przez policjanta. Do tego dochodzą jednak koszty postępowania. A jeśli za wykroczenie przewidziano także punkty karne, to bez względu na to, czy zrobi to sąd czy policjant, i tak trafią na konto kierowcy. – Bardzo rzadko zdarzają się uniewinnienia – twierdzi Szyndler.
Nad decyzją o przyjęciu mandatu trzeba się poważnie zastanowić. Prawomocny (przyjęty) mandat może zostać uchylony tylko wówczas, gdy policjant czy strażnik miejski nałożą grzywnę za coś, co nie jest wykroczeniem. Na przykład wypiszą mandat za parkowanie w strefie zakazu, a okaże się, że w miejscu, gdzie kierowca zaparkował, zakaz taki nie obowiązuje. Uchylenie następuje na wniosek ukaranego złożony w zawitym terminie siedmiu dni od daty uprawomocnienia się mandatu (termin zawity to szczególny rodzaj terminu, który charakteryzuje się tym, że po upływie określonego ustawowo czasu na wykonanie danego uprawnienia następuje jego wygaśnięcie).
Uprawniony do uchylenia prawomocnego mandatu karnego jest sąd właściwy do rozpoznania sprawy, na którego obszarze działania została nałożona grzywna.