Stanie się tak za sprawą raportu przygotowywanego przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Wyjątkowy monitoring ponad 16 tys. dróg krajowych ruszył w styczniu, a raport ma być gotowy do połowy maja. Kilka dni później rozpoczną się zmiany znaków na wszystkich drogach krajowych. GDDKiA obiecuje, że upora się z tym do końca roku. Jest na to szansa, bo znakowa rewolucja nie wymaga zmiany prawa. Choć niewykluczone, że wkrótce pojawią się też nowe znaki.
– Nasze drogi są przeładowane znakami – twierdzi Andrzej Maciejewski z GDDKiA. Stąd pomysł na kontrolę i mały remont znakowy. Kiedy się skończy, trasy mają być czytelniejsze nie tylko dla kierowców.
Raport będzie dotyczył m.in. nieuzasadnionych lub zbyt dużych ograniczeń prędkości na drogach krajowych całej Polski. – Zdarza się, że w trakcie remontu drogi czy tunelu stawiamy znak ograniczający prędkość. Wówczas jest to uzasadnione względami bezpieczeństwa. Bywa jednak, że kończy się remont, a znak zostaje – mówi Artur Mrugasiewicz z GDDKiA.
Często sygnały na temat nieuzasadnionych ograniczeń zgłasza sama policja i kierowcy. – Zwracamy na nie szczególną uwagę, bo to my musimy tłumaczyć kierowcom, jaki jest powód ograniczenia, kiedy nie widać go gołym okiem – mówi Jakub Wencel z małopolskiej drogówki.
Choć jednak drogowcy obiecują porządki, od razu zapowiadają, że ograniczenia prędkości nie znikną z okolic skrzyżowań, przejść dla pieszych, szkół, szpitali i ostrych zakrętów. Skarżący się na nadmiar znaków ograniczających prędkość kierowcy mogą mieć jednak nadzieję, że dwa następujące po sobie znaki nie będą wydawały sprzecznych lub niemożliwych do wykonania poleceń.