Polscy kierowcy dostają rocznie ok. 4 mln mandatów. Nie wszyscy płacą od razu, dużą ich część trzeba egzekwować. Efekty nie są jednak zadowalające. Na przykład w Szczecinie w 2015 r. ściągalność wyniosła 45 proc., w Krakowie 60 proc., w Łodzi 62 proc., a w Warszawie 80 proc.
Urząd można prosić
– Kierowcy nie płacą z dwóch powodów – tłumaczy Jan Sowa, specjalista do spraw bezpieczeństwa ruchu drogowego. Wymienia chęć uniknięcia odpowiedzialności i brak pieniędzy. Z tym ostatnim powodem kierowcy zaczynają sobie jednak coraz lepiej radzić. Okazuje się, że jedna czwarta ukaranych płaci mandaty na raty. Tylko garstka zgodnie z prawem, czyli po uzyskaniu stosownej zgody.
3 lata mają służby na ściągnięcie prawomocnego mandatu
Na stronach internetowych urzędów pojawił się nawet specjalny formularz. Zajmuje pięć stron i wymaga ujawnienia wielu danych dotyczących sytuacji majątkowej rodziny, wydatków itd. Prośbę należy uzasadnić trudną sytuacją finansową.
Jeśli kierowca rzeczywiście ją wykaże, z reguły wniosek jest uwzględniany. Choć nie zawsze. Dowód? W ubiegłym roku jeden z urzędów odmówił 77-letniej rencistce rozłożenia na raty 300 zł mandatu. Kobieta przedstawiła dowody świadczące o tym, że po dokonaniu wszystkich comiesięcznych opłat w portfelu zostaje jej mniej niż 190 zł. Uzasadnienie odmowy brzmiało: „wskazanie przez stronę we wniosku, że jest osobą samotną, w podeszłym wieku, mającą problemy zdrowotne (...), nie może przesądzić o konieczności zastosowania wnioskowanej ulgi. (...) Umorzenie bądź rozłożenie na raty kary pieniężnej ma charakter wyjątkowy".