Posłowie chcą poprawić kodeks drogowy i zliberalizować kary dla kierowców, którzy używają świateł, chcąc ostrzec innych przed policyjnym patrolem.
Henryk Siedlaczek, poseł PO, właśnie złożył w tej sprawie interpelację do Krzysztofa Kwiatkowskiego, ministra sprawiedliwości. Domaga się bezkarności dla tych kierowców, którzy migają światłami drogowymi, by ostrzec kierujących przed kontrolą drogową. Dziś grozi im 200 zł mandatu za korzystanie ze świateł drogowych w sposób niezgodny z przepisami. – Tak być nie musi – uważa poseł. W rozmowie z „Rz" podkreśla, że jedynym celem, jaki chce osiągnąć, jest poprawa bezpieczeństwa na drogach. Przekonuje, że ostrzegając przed kontrolą policyjną, nie wszyscy myślą wyłącznie o uchronieniu innych przed mandatem.
– Prawie 20 proc. kierowców stwierdziło, że błyska światłami w celu poprawy bezpieczeństwa. Dla ostrzeżonych kierowców widok patrolu nie będzie zaskoczeniem, nie podejmą więc próby gwałtownego hamowania, które mogłoby być przyczyną kolizji – tłumaczy Henryk Siedlaczek. Z dalszych badań wynika, że jedynie co dziesiąty kierowca deklaruje, iż używa świateł drogowych wyłącznie do oświetlania drogi. Taka sama grupa używa świateł, by wyrazić dezaprobatę dla niebezpiecznych manewrów.
Pomysłodawca zliberalizowania kar podkreśla też, że skoro w nowym prawie drogowym informuje się o ustawieniu fotoradaru, to dlaczego karane ma być informowanie o patrolu drogówki. Argumentem za ostrzeganiem ma być właśnie poprawa bezpieczeństwa, a nie jak największy zarobek na mandatach.
Polski minister sprawiedliwości ma zrezygnować z karania kierowców uprzedzających o kontroli, posiłkując się badaniami, które przeprowadzono w Wielkiej Brytanii. Z ankiety wynika, że ponad połowa kierowców ostrzega innych użytkowników dróg przed kontrolą. Wśród ankietowanych niemal 70 proc. respondentów stwierdziło, że kierowca nie powinien być karany. O konieczności nałożenia na niego mandatu było przekonanych 21 proc.