Zanim sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, próbował się z nią zmierzyć jeden z sądów okręgowych. A wszystko to za sprawą kierowcy Dariusza O. złapanego na jeździe po pijanemu (1,99 proc. alkoholu we krwi). Wkrótce mężczyzna został oskarżony za jazdę po pijanemu w warunkach recydywy, tj. z art. 178 a § 4 kodeksu karnego. Sąd skazał go jednak tylko za jazdę po pijanemu, czyli z art. 178a § 1 k.k.
Mężczyzna dostał wyrok 10 miesięcy więzienia z warunkowym zawieszeniem kary na dwa lata próby. Sąd orzekł też środek karny: zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na dwa lata i grzywnę w wysokości 800 zł. Wyrok na niekorzyść oskarżonego zaskarżył prokurator. Apelacja zarzucała sądowi błąd w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę orzeczenia. Otóż prokurator uznał, że Dariusz O. powinien usłyszeć wyrok nie za jazdę po pijanemu, lecz za prowadzenie auta po pijanemu w warunkach recydywy. Prokurator twierdził w apelacji, że sąd niesłusznie przyjął, iż poprzedni wyrok dla Dariusza O. (także za jazdę po pijanemu) uległ zatarciu.
W czym rzecz?
Otóż skazany wcześniejszym wyrokiem z 2008 r. za jazdę po pijanemu mężczyzna nigdy nie zgłosił się do starostwa i nie zwrócił prawa jazdy na czas obowiązywania orzeczonego wówczas zakazu. Nie mógł więc rozpocząć się bieg terminu potrzebny do zatarcia skazania. Zatarcie skazania, jak twierdzi w apelacji prokurator, następuje dopiero po sześciu miesiącach od zakończenia próby. Jeśli zaś wobec skazanego orzeczono grzywnę lub środek karny, zatarcie skazania nie może nastąpić przed ich wykonaniem, darowaniem albo przedawnieniem ich wykonania.
Kierowcy recydywiście za jazdę po pijanemu grozi do pięciu lat więzienia