Wykroczenia drogowe: Policjant prawo jazdy zabiera, a sąd oddaje

Drogówka coraz odważniej zatrzymuje prawo jazdy. Wytyczne szefa policji zadziałały. Sądy są jednak często innego zdania niż funkcjonariusze.

Aktualizacja: 06.09.2014 11:58 Publikacja: 06.09.2014 09:57

Od kwietnia policja zabiera miesięcznie tyle praw jazdy, ile przedtem kierowcy tracili w ciągu roku. W woj. zachodniopomorskim – 149, mazowieckim – 250, w Małopolsce – 190. Ich właściciele stwarzali niebezpieczeństwo w ruchu drogowym i zagrażali innym. Aby uniemożliwić im dalsze szarże, policjanci zatrzymali ich prawa jazdy.

205 punktów karnych w dziesięć minut i strata prawa jazdy– z takim wynikiem jeden z rekordzistów zakończył ostatnio podróż po polskich drogach.

Rekordziści na drodze

Kierowca z ponad 20-letnim stażem podróżował ze Śląska nad morze. Nie dość, że przekroczył prędkość, przejechał na czerwonym świetle, wiózł dziecko bez fotelika, to jeszcze rozmawiał przez telefon komórkowy. Podczas interwencji  nawet nie próbował dyskutować z policjantami. Ci pokazali mu film z wideorejestratora: widać na nim każde z wykroczeń, których się dopuścił.

W równie drastycznych warunkach prawo jazdy stracił motocyklista, który pędził w Gorzowie ul. Gdańską. Licznik wskazywał 130 km/h. To o 70 km więcej, niż pozwalają przepisy. Na tym nie koniec jego grzechów. Nieprzepisowo wyprzedzał napotkane na drodze auta. Na szczęście jego podróż dobiegła końca, zanim doszło do tragicznego wypadku. Zatrzymał go nieoznakowany patrol drogówki z wideorejestratorem i zabrał prawo jazdy od ręki.

Identyczny finał miała wakacyjna podróż kierowcy czarnego BMW. Waldemar D., wracając w miniony weekend z Tatr, postanowił zdążyć na mecz siatkarzy. Nie tylko złamał przepisy o prędkości, ale także wymusił pierwszeństwo, trzykrotnie wyprzedzał na trzeciego, a na koniec uciekał przed policją. Na mecz zdążył, lecz tylko dlatego, że kierownicę przejął pasażer, który na szczęście miał prawo jazdy.

Te przekroczenia uzasadniają odebranie dokumentu, ale zdarzają się też sytuacje mniej oczywiste. Drobna stłuczka w Krakowie. Żaden z kierowców nie poczuwał się do winy, więc wezwali policję. Ta szybko na miejscu rozstrzygnęła, kto jest winny, i nałożyła na jednego z nich mandat. Ten odmówił jego przyjęcia, zresztą zgodnie z prawem. Policjant postanowił więc zabrać sprawcy prawo jazdy – do czasu, aż sprawę rozstrzygnie sąd, czyli na dobrych kilka tygodni.

Szef kazał, ?policjant musi

Na zatrzymanie dokumentu uprawniającego do jazdy pozwalają nie tylko twarde prawo, ale także wytyczne komendanta głównego policji.

„Nie będzie pobłażania, a w przypadku drastycznego naruszania przepisów, nie skończy się tylko na mandacie"  –napisał komendant do funkcjonariuszy, a ci wzięli sobie wytyczne do serca. Pismo, które wysłał Marek Działoszyński do swoich podwładnych, jest datowane 11 lutego tego roku. Szef policji sugeruje w nim, że dotychczas funkcjonariusze byli zbyt wyrozumiali wobec kierowców. „(...) analizy sposobów postępowania i zastosowanych rozstrzygnięć przez policjantów pozwalają na twierdzenie, że nie zawsze są one adekwatne do stopnia zawinienia oraz okoliczności czynu" – wskazuje szef KGP.

W dalszej części pisma domaga się zaostrzenia postępowania. „Polecam wdrożyć rozwiązania skutkujące stosowaniem postępowania zwyczajnego w każdym przypadku, kiedy nasuwać się będą uzasadnione wątpliwości, czy grzywna nakładana w postępowaniu mandatowym będzie współmierna do rodzaju i charakteru naruszenia, a w szczególności w przypadku, kiedy w stosunku do sprawcy tego naruszenia będzie istniała możliwość orzeczenia środka karnego w postaci zakazu prowadzenia pojazdów" – pisze Działoszyński.

Drogówka tylko zatrzymuje dokument. O zakazie jazdy decyduje sąd

Dla wytycznych najważniejszy jest art. 86 kodeksu wykroczeń: „Kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, nie zachowując należytej ostrożności, powoduje zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym, podlega karze grzywny". A § 3 tego przepisu dopuszcza orzeczenie zakazu prowadzenia pojazdów.

Zatrzymany na drodze dokument nie oznacza jeszcze, że kierowca będzie musiał na lata przesiąść się do autobusu. Sprawa trafia bowiem do sądu i to on decyduje, co dalej. W ciągu tygodnia od otrzymania informacji z policji o zabraniu dokumentu sąd musi podjąć decyzję, czy było to zasadne. Jeśli tak, to kierowcę czeka rozprawa. Do tej pory sądy orzekają pół na pół. W 43 proc. sędziowie uznawali, że policja miała rację, zabierając dokumenty. Czyżby sądy nie dawały wiary funkcjonariuszom, którzy na miejscu i na gorąco oceniają sytuację?

Szkopuł – jak twierdzą policjanci – tkwi w redakcji art. 86 kodeksu wykroczeń. Przepis mówi o zagrożeniu bezpieczeństwa, a do tego na drodze może dojść na rozmaite sposoby. Wystarczy nieostrożnie wyjeżdżać z garażu, być przyłapanym na niezatrzymaniu się przed przejściem dla pieszych albo jechać np. 140 km/h w terenie zabudowanym. Policjanci podkreślają, że nie ma gotowego wykazu wykroczeń, za których popełnienie mogą zabrać dokument uprawniający do jazdy.

– To policjant, który obserwuje kierowcę podczas podróży, potrafi najlepiej ocenić, czy swoim zachowaniem ten zagroził bezpieczeństwu, czy też nie – twierdzą funkcjonariusze. I podają przykład, że czym innym jest jazda z prędkością ponad 140 km/h nocą na pustej drodze, a czym innym przejazd przez miasto w godzinach szczytu, w okolicy szkoły czy przedszkola, z prędkością 100 km/h. Obydwa zachowania są wykroczeniem drogowym, ale ocena zagrożenia bezpieczeństwa musi być różna – podkreślają.

W Europie też walczą

W wielu państwach po przekroczeniu dopuszczalnej prędkości o 30 km/h policjanci mają prawo sami zatrzymać prawo jazdy na określony czas. U nas na razie nie. To jednak wkrótce się zmieni.

Rząd przyjął już projekt zmian w prawie karnym. Po jego wejściu w życie, jeśli kierowca przekroczy dopuszczalną prędkość o 50 km/h i więcej, z miejsca straci prawo jazdy na trzy miesiące. Za jazdę w tym czasie bez dokumentu kara zostanie przedłużona o pół roku.

Do zatrzymania prawa jazdy niepotrzebny będzie już sąd, wystarczy policja i starosta. Identyczna kara ma grozić tym, którzy będą przewozić w samochodach większą liczbę osób niż dozwolona w dowodzie rejestracyjnym.

Od kwietnia policja zabiera miesięcznie tyle praw jazdy, ile przedtem kierowcy tracili w ciągu roku. W woj. zachodniopomorskim – 149, mazowieckim – 250, w Małopolsce – 190. Ich właściciele stwarzali niebezpieczeństwo w ruchu drogowym i zagrażali innym. Aby uniemożliwić im dalsze szarże, policjanci zatrzymali ich prawa jazdy.

205 punktów karnych w dziesięć minut i strata prawa jazdy– z takim wynikiem jeden z rekordzistów zakończył ostatnio podróż po polskich drogach.

Pozostało 93% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów