Kierowcy coraz częściej płacą mandaty za rozmowę przez komórkę bez zestawu głośnomówiącego. Dowód? Statystyki Komendy Głównej Policji.
200 zł mandatu i 5 pkt karnych nie działa na kierowców. Może więc kary powinny być surowsze? Rok temu przygotowano nawet projekt zmian taryfikatora mandatów. Za rozmowę przewidziano w nim 300 zł mandatu. Projekt trafił do Rządowego Centrum Legislacji. Prace jednak utknęły po zmianie rządu. Policja stawia więc na nieuchronność kary i wprowadza coraz to nowe urządzenia do namierza kierowców rozmawiających za kierownicą.
Punkty nie zadziałały
Po radiowozach – oznakowanych i nieoznakowanych – fotoradarach, dronach, monitoringu wizyjnym teraz używa lornetek. – Nieuchronność kary to sprawa kluczowa – mówi „Rz" Wojciech Pasieczny, były policjant drogówki i biegły sądowy do spraw wypadków drogowych.
Do 6 czerwca 2012 r. rozmowa przez telefon komórkowy karana była tylko mandatem, bez punktów. Od tego dnia wykroczeniu przypisano 5 punktów. Dzięki temu rozmawiających za kółkiem miało być mniej. Tak się jednak nie stało. W całym 2012 r. drogówka wystawiła 42 tys. mandatów i wniosków do sądu o ukaranie za to wykroczenie. W 2013 r. było ich prawie 90 tys., w 2014 r. 120,5 tys., a w I połowie 2016 r. – 51 tys. Ogólnokrajowy trend widać także na statystykach w terenie. Przykład? W Łodzi w 2010 r. wystawiono 1,2 tys. mandatów za rozmowę przez komórkę, w 2015 r. było ich już 7, 5 tys., a w I połowie 2016 r. 5,7 tys.
– Coraz więcej jest telefonów i coraz chętniej z nich korzystamy, niestety także za kierownicą – tłumaczy rosnącą liczbę wykroczeń kom. Adam Kolasa. I mówi, że funkcjonariusze podejmują wszelkie próby eliminowania tego rodzaju zagrożeń zarówno w codziennej służbie patrolowej, jak i prowadzonych akcjach. – Nie ma wątpliwości, że ma to wpływ na większą liczbę ujawnianych wykroczeń. Ostatni pomysł to wykorzystywanie lornetek.