Zakażenia szpitalne: trudno znaleźć winnego

Poszkodowani na skutek zakażeń, którym ulegli w szpitalu, są w trudniejszej sytuacji niż inne osoby domagające się odszkodowania czy zadośćuczynienia

Aktualizacja: 30.10.2007 09:32 Publikacja: 30.10.2007 00:32

Sądy powinny uwzględniać wszystkie prawne możliwości, by działać na ich korzyść.

W przypadku błędu lekarskiego wiadomo, kto go popełnił. Za poważne naruszenie zasad sztuki lekarskiej sprawca ma zwykle sprawę karną, a skazanie wiąże sąd cywilny. – W wypadku zakażeń wewnątrzszpitalnych znalezienie sprawcy, czy to pielęgniarki, która nie umyła dobrze rąk, czy instrumentariuszki, która nie odkaziła przyrządów, jest niezwykle trudne – wskazuje Adam Sandauer, prezes Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere. – Ale nawet jeśli zakażenie nastąpiło mniej więcej w okresie, gdy pacjent był w szpitalu, szpital broni się najczęściej mówiąc, że dana osoba mogła przyjść już zarażona.

– Nie ma zasady, że jeżeli szpital nie wskaże konkretnie winnego dopuszczenia do zakażenia żółtaczką, to sam odpowiada za uszczerbek na zdrowiu czy stresy pacjenta – stwierdził warszawski Sąd Apelacyjny w sprawie Dawida Ch. Jako kilkuletnie dziecko uległ on ciężkiemu wypadkowi drogowemu. Najpierw trafił do szpitala w Radomiu, gdzie zrobiono mu transfuzję krwi, a następnego dnia do Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie przebywał kilka miesięcy, miał wiele zabiegów, i gdzie ujawniono zakażenie żółtaczką typu C. Sąd Apelacyjny podzielił ustalenia ekspertyzy, że w szpitalu standardy sanitarne były zachowane (sygn. I ACa 8/05). Wykluczono więc domniemanie, że z jego winy doszło do zakażenia (szerzej: „Szpital uwolniony od odpowiedzialności”, „Rz” z 20 sierpnia 2005 r.).

Jak doniosły to problem, pokazują choćby głośne sprawy z ostatnich dni.

U czterech pacjentek szpitala MSWiA w Krakowie, które urodziły przez cesarskie cięcie, stwierdzono zakażenie paciorkowcem ropnym. Rozpoczęto dochodzenie epidemiologiczne mające ustalić źródło i przyczyny zakażenia. Sprawdzono m.in. prawidłowość sterylizacji narzędzi, pobrano wymazy od pacjentów i personelu. Według specjalistów to pierwszy taki przypadek w naszym kraju od 40 lat.

Szpitalne zakażenie, niestety, nie jest rzadkością. Ostatnio zamknięto dwa oddziały: położniczy i noworodkowy, we Wrocławiu z powodu wykrycia infekcji gronkowca, na szczęście odmiany niezagrażającej zdrowiu ani życiu noworodków. Zakażenia w szpitalach zdarzają się na całym świecie, choć są różnice wynikające z różnego poziomu sanitarnego w placówkach zdrowia. Różne są też modele naprawiania szkód, oczywiście tylko w takim stopniu, w jakim pieniądze mogą je zminimalizować. Na przykład w USA jest to system precedensów: wywalczenia w danej sprawie jakiegoś ekstra, nowego odszkodowania, w Skandynawii natomiast – system powszechnego ubezpieczenia na wypadek takich nieszczęść.

W Polsce nawet w wypadku błędu lekarskiego to poszkodowany musi wykazać rozmiar szkody i zaniedbań placówki ochrony zdrowia. Pomocna jest rzetelna dokumentacja medyczna, ale na jej prowadzenie pacjent ma ograniczony wpływ. Właściwie zawsze sądy sięgają po biegłych lekarzy, ale znawcy tematu doradzają, by powoływać biegłych z innych miast, mniej związanych ze sprawą i danym środowiskiem.

Sąd nie musi jednak żądać udowodnienia wszystkich faktów. W jednym z niedawnych wyroków Sąd Najwyższy potwierdził, że w procesach lekarskich dopuszczalne jest ograniczenie dowodu do wykazania prawdopodobieństwa, że zakażenie nastąpiło wskutek danego zabiegu. Inaczej mówiąc, nie jest konieczne stuprocentowe ich udowodnienie (podstawę prawną daje sądowi art. 231 kodeksu postępowania cywilnego). Sąd Najwyższy powiedział wtedy, że ze względu na specyfikę tych spraw wykazanie zawinionych błędów i zaniedbań w sposób absolutnie pewny jest bardzo trudne (szerzej: „Prawdopodobieństwo zakażenia było za małe”, „Rz” z 2 października 2007 r.).

O tym, że osoby poszkodowane na ciele, zdrowiu nie są w dostateczny sposób chronione, świadczy kilka zmian prawa cywilnego przyjętych w trakcie poprzedniej kadencji Sejmu. Jedną z nich był projekt przywrócenia przepisu, który pozwalałby zasądzać na rzecz bliskich ofiary śmiertelnego wypadku czy przestępstwa zadośćuczynienia za krzywdę moralną (z powodu skrócenia kadencji prace nad projektem jednak przerwano).

masz pytanie, wyślij e-mail:m.domagalski@rp.pl

Sądy powinny uwzględniać wszystkie prawne możliwości, by działać na ich korzyść.

W przypadku błędu lekarskiego wiadomo, kto go popełnił. Za poważne naruszenie zasad sztuki lekarskiej sprawca ma zwykle sprawę karną, a skazanie wiąże sąd cywilny. – W wypadku zakażeń wewnątrzszpitalnych znalezienie sprawcy, czy to pielęgniarki, która nie umyła dobrze rąk, czy instrumentariuszki, która nie odkaziła przyrządów, jest niezwykle trudne – wskazuje Adam Sandauer, prezes Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere. – Ale nawet jeśli zakażenie nastąpiło mniej więcej w okresie, gdy pacjent był w szpitalu, szpital broni się najczęściej mówiąc, że dana osoba mogła przyjść już zarażona.

Pozostało 82% artykułu
Prawo karne
Słynny artykuł o zniesławieniu ma zniknąć z kodeksu karnego
Prawo karne
Pierwszy raz pseudokibice w Polsce popełnili przestępstwo polityczne. W tle Rosjanie
Podatki
Kiedy ruszy KSeF? Ministerstwo Finansów podało odległy termin
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Podatki
Ministerstwo Finansów odkryło karty, będzie nowy podatek. Kto go zapłaci?
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO