– Dziś jest tak, że firmy, które prowadzą aptekę, tłumaczą, że wydają lek na receptę kurierowi, który działa jako pełnomocnik pacjenta. To nie apteka wysyła lek, tylko kurier, będący swego rodzaju posłańcem, odbiera go w aptece w imieniu pacjenta – tłumaczy mec. Ewa Rutkowska, partner w kancelarii Baker & McKenzie.
Ustawa – [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=1CB0FFDAA4ACDEBF32EB65B445BD8C08?id=262765]Prawo farmaceutyczne[/link] w art. 68 ust. 3 dopuszcza prowadzenie przez apteki ogólnodostępne i punkty apteczne wysyłkowej sprzedaży produktów leczniczych wydawanych bez przepisu lekarza. W praktyce zdarza się coraz częściej, że apteki internetowe oferują sprzedaż medykamentów, które zostały przepisane na recepcie. Aby zjawisko to nie stało się powszechne, resort zdrowia planuje nowelizację prawa farmaceutycznego, której projekt został właśnie skierowany do Rady Ministrów.
[srodtytul]Zabrakło definicji[/srodtytul]
Resort uważa, że z powodu braku definicji sprzedaży wysyłkowej w prawie farmaceutycznym jego art. 68 ust. 3 budzi liczne wątpliwości. Przedsiębiorcy prowadzący sprzedaż leków na receptę za pośrednictwem witryn internetowych twierdzą, że ich działalność nie jest sprzedażą wysyłkową. Po zmianie prawa wszystko ma być jasne.
– Ustalenie definicji sprzedaży wysyłkowej w tej ustawie jest równoznaczne z wprowadzeniem w Polsce zakazu sprzedaży leków na receptę przez Internet czy telefon – podkreśla Zbigniew Niewójt, zastępca głównego inspektora farmaceutycznego. – Dopóki nie ma w obiegu recept elektronicznych, nie jest możliwe realizowanie ich w formie wysyłkowej. Leki są ordynowane przez lekarza. Nieuprawnione używanie ich może prowadzić do szkód na zdrowiu.