Wiceminister zdrowia Aleksander Sopliński w wywiadzie dla "Rz" z 23 lipca 2012 r. zapewnił, iż "dążymy do tego, aby łagodzenie bólu porodowego było powszechnie obowiązującym standardem". Rzeczywistość dowodzi czego innego. Dostęp do znieczuleń jest utrudniony. Temat znieczuleń ukazuje chorobę całego systemu ochrony zdrowia w Polsce. Mimo że państwa nie stać np. na zagwarantowanie każdej rodzącej znieczulenia, państwo udaje, że coś gwarantuje. Przerzuca na szpitale realne koszty leczenia.
Na przykład poród jest wyceniony przez Narodowy Fundusz Zdrowia na około 1700 zł, podczas gdy w rzeczywistości kosztuje ponad 3000 zł. Nie chodzi tu o cesarskie cięcia, tylko zwykłe dobrze przeprowadzone porody ze znieczuleniem, które są na świecie standardem medycznym. Mimo tej fikcji państwo nie pozwala szpitalom pobierać opłat od pacjentów za świadczenia przecież w praktyce nieopłacone przez NFZ. Taka interpretacja absolutnie nie wynika z obowiązującego prawa, które pozwala podmiotom leczniczym, niezależnie od ich formy prawnej, pobierać opłaty za świadczenia w rzeczywistości nieopłacone przez NFZ.
Klasycznym przykładem zamącenia sytuacji pacjentów jest projektowane rozporządzenie o bólu porodowym. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda ładnie. Gdyby tylko nie kilka problemów...
Po pierwsze projekt nie jest rozporządzeniem "koszykowym" z ustawy o świadczeniach, określającym zakres świadczeń finansowanych ze środków publicznych. To jedynie "standard" do ustawy o działalności leczniczej .
Po drugie przepisy uzupełniają rozporządzenie o standardach porodowych, które wskazuje, że znieczulenie przysługuje tylko przy wąskich, "patologicznych" wskazaniach medycznych, a więc nie każdej rodzącej.