Szpitale obracają pieniędzmi pacjentów

Lecznice bezprawnie obracają pieniędzmi chorych w depozytach. Wystawiają też rachunki za prąd.

Publikacja: 21.12.2013 12:05

Szpitale obracają pieniędzmi pacjentów

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Gdy pacjent przychodzi do szpitala, czeka go nie tylko stres związany z zabiegiem. Zdenerwuje się dodatkowo, bo każą mu podpisywać przed operacją stosy dokumentów. A tuż przed wyjściem wystawią rachunek za prąd, nie oddadzą pieniędzy z depozytu i jeszcze ściągną bajońskie sumy za samochód zostawiony na parkingu.

Bez karty depozytowej

Absurdy w szpitalach to chleb powszedni. Jeden z nich nagłośniła ostatnio Krystyna Barbara Kozłowska, rzecznik praw pacjenta (RPP). Do jej biura wpływają skargi od chorych i ich opiekunów na to, że szpitale i zakłady opieki leczniczej dowolnie obracają pieniędzmi pacjentów. Okazało się, że chorzy, zostawiając kosztowności w depozycie szpitalnym, nie dostają na to potwierdzenia. Pracownicy szpitala nie chcą wydać karty depozytowej.

– Personel uzasadniał, że pacjent jest w złym stanie i może zgubić kartę depozytową – mówi Krystyna Barbara Kozłowska.

Podczas interwencji rzecznika personel medyczny, broniąc się przed zarzutami, mówił, że nie widzi tu problemu, bo karta depozytowa jest dołączona do historii choroby pacjenta.

To nie wszystko. Jeżeli pacjent uprze się, zajrzy w historię choroby. Ale nie jest w stanie zweryfikować, co lecznica zrobiła z jego pieniędzmi, gdy na karcie depozytowej w ogóle nie ma wzmianki o tym, ile ich było. A  takie skargi też wpłynęły do RPP. Gdy chorzy  trafiają do szpitala nieprzytomni,  nie są w stanie dopilnować, by personel wyliczył im na karcie dokładnie tyle pieniędzy, ile wziął do depozytu. Później  pole do popisu dla szpitala jest ogromne. Może obracać pieniędzmi pacjenta, robić za nie zakupy, a na koniec i tak nie oddać wszystkiego, co trafiło do depozytu. Niektóre lecznice prowadzą nawet  zbiorcze listy pacjentów, którzy wyrazili zgodę na to, żeby szpital obracał ich pieniędzmi. Załączają do tych list rachunki i paragony z zakupów.

– Ten sposób ewidencjonowania rozchodów budzi wątpliwości. Pacjent nie może zweryfikować, jaki jest faktycznie stan jego konta, i nie wie, ile lecznica wydała na zakupy. Nie może zajrzeć w zbiorczą dokumentację księgowania tych pieniędzy, bo są tam przecież dane innych pacjentów – podkreśla RPP.

Te praktyki są sprzeczne z przepisami rozporządzenia  ministra zdrowia w sprawie prowadzenia depozytu w stacjonarnym zakładzie opieki zdrowotnej. Zgodnie z regulacjami  szpital odpowiada za rzeczy pacjenta przyjęte w depozyt, które szpital, pacjent lub jego najbliżsi uznali za wartościowe.

Szpital, by uniknąć roszczeń, daje do podpisu wielostronicowe formularze

– Lecznica nie ma prawa obracać pieniędzmi chorych. Pacjent musi dostać kartę depozytową, a  rzeczy wartościowe  placówka powinna przechowywać w opakowaniu trwale zamkniętym, ostemplowanym pieczęcią i oznaczonym numerem – tłumaczy Katarzyna Przyborowska, radca prawny z toruńskiej kancelarii Lege Artis.

Rzecznik  praw pacjenta nie może podać, w których szpitalach dochodzi do bezprawnych praktyk. Wiadomo jednak, że w dużej mierze w  lecznicach psychiatrycznych.  RPP zwróciła się niedawno do ministra zdrowia z apelem o doprecyzowanie przepisów o depozycie.

Szpitale, z którymi rozmawiała „Rz", podkreślają, że przechowują pieniądze pacjentów zgodnie z procedurami ministra zdrowia.

– Najczęściej zabezpieczamy dokumenty, bo ludzie rzadko noszą ze sobą duże sumy. Za każdym razem wydajemy też kartę depozytową z opisem, co przechowujemy. Nie obracamy pieniędzmi pacjenta – mówi Jerzy Wielgolewski, dyrektor Szpitala Powiatowego w Makowie Mazowieckim.

– My trzymamy pieniądze i kosztowności pacjentów w szafie pancernej i mamy swoje wewnętrzne procedury – mówi  Janusz Hamryszczak, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Ojca Pio w Przemyślu. Zaznacza, że na początku tego roku mieli za to problem z pacjentem, który zmarł w szpitalu. Pielęgniarka, pakując jego rzeczy, zauważyła, że miał w kieszeni spodni 30 tys. zł.

– Złożyliśmy te pieniądze do depozytu sądowego. Rodzina szkalowała nas jednak, że nie wydaliśmy im tej sumy i nie miała za co zorganizować pogrzebu – mówi dyrektor Hamryszczak.

Tu rację przyznaje mu też mecenas Przyborowska.

–  Jeśli pacjent zmarł, a nie upoważnił nikogo do odebrania jego rzeczy, szpital może wydać je tylko spadkobiercom. Czyli osobom legitymującym się notarialnym poświadczeniem dziedziczenia lub sądowym orzeczeniem o stwierdzeniu nabycia spadku po zmarłym pacjencie – tłumaczy mec. Przyborowska.

Stosy formularzy

Do innych uciążliwych szpitalnych absurdów należą kilkustronicowe zgody na zabieg. Pacjent dostaje je przed operacją  do podpisu. Musi przebrnąć przez stos kartek.

W większości szpitali lekarze wręczają chorym takie dokumenty, by zgodzili się w nich na zabieg, a jednocześnie zaakceptowali fakt, że operacja niesie z sobą ryzyko. Bo w formularzu jest wymieniona pełna lista skutków ubocznych, nawet rzadkich, które mogą się przydarzyć po zabiegu. Dla przykładu przed laparoskopową operacją jelita grubego pacjent dowiaduje się, że mogą mu się później przytrafić zakrzepy w żyłach.

Formularze opracowało Towarzystwo Chirurgów Polskich, by uchronić lekarza  i szpital przed ewentualnymi roszczeniami pacjentów. A tych w sądach i w wojewódzkich komisjach ds. orzekania o zdarzeniach medycznych jest coraz więcej.

– Dlatego przychodzą do mnie skrzywdzeni przez szpital pacjenci i pytają, czy mają w ogóle jakiekolwiek szanse na odszkodowanie, skoro podpisali te formularze. Nikt wcześniej nie wytłumaczył im, o co chodzi, a pielęgniarka powiedziała tylko, że trzeba podpisać – opowiada mecenas Przyborowska. Uspokaja jednak, że te  klauzule nie pozbawiają poszkodowanego możliwości dochodzenia odszkodowania za błąd medyczny, bo byłoby to sprzeczne z kodeksem cywilnym.

Za czajnik i parking

W szpitalu dochodzi jeszcze do ciekawszych incydentów. Lecznice, licząc budżety, wystawiają hospitalizowanym pacjentom rachunki za prąd. Wchodzą w to np. opłaty za ładowanie telefonu czy korzystanie z czajnika. Do RPP w 2013 r. nie wpływały na te praktyki skargi od chorych, ale rzecznik interweniowała wcześniej w podobnych sprawach. Od NFZ uzyskała wówczas informację, że korzystanie z energii elektrycznej w szpitalu mieści się w pojęciu zakwaterowania. To z kolei wchodzi w skład usługi towarzyszącej np. zabiegowi  i jest finansowane przez NFZ. Tak stanowi art. 38 ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej.

Rachunki za prąd to nie wszystko. Zdenerwowanego  i zmęczonego pacjenta czeka jeszcze rachunek za parking. Opłata za godzinę postoju pod warszawskim Centrum Onkologii kosztuje 4,5 zł. Pacjenci przyjeżdżają do szpitala z całej Polski i  czekają po kilka godzin. Rachunek może więc opiewać nawet na 30 zł.

Szpital na warszawskim Bródnie bierze np. 4 zł za godzinę, a w Makowie Mazowieckim 1 zł.

– Musimy limitować jakoś   liczbę samochodów zajeżdżających pod szpital. Obok jest szkoła średnia i uczniowie wcześniej zostawiali samochody przed szpitalem, blokując miejsca pacjentom – tłumaczy Jerzy Wielgolewski.

Rzecznik praw pacjentów przyznaje, że w tych sprawach nie może interweniować, ponieważ pobieranie opłat za parking nie jest związane z prawami pacjenta.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki k.nowosielska@rp.pl

Gdy pacjent przychodzi do szpitala, czeka go nie tylko stres związany z zabiegiem. Zdenerwuje się dodatkowo, bo każą mu podpisywać przed operacją stosy dokumentów. A tuż przed wyjściem wystawią rachunek za prąd, nie oddadzą pieniędzy z depozytu i jeszcze ściągną bajońskie sumy za samochód zostawiony na parkingu.

Bez karty depozytowej

Pozostało 95% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów