Nowy bat na plagiatorów

Uczelnie pracują nad własnym systemem antyplagiatowym. Czy zagrożą dotychczasowemu liderowi rynku?

Publikacja: 18.01.2014 09:23

Osoby, które wiedzę i umiejętności zdobywały poza uczelnią, np. podczas szkoleń czy praktyki zawodow

Osoby, które wiedzę i umiejętności zdobywały poza uczelnią, np. podczas szkoleń czy praktyki zawodowej, efekty swojej edukacji będą mogły potwierdzić na uczelniach.

Foto: Fotorzepa, Mateusz Dąbrowski md Mateusz Dąbrowski

Od przyszłego roku uczelnie mają obowiązkowo prześwietlać prace dyplomowe programami antyplagiatowymi. Po obronie będą je zaś umieszczać w ogólnopolskim elektronicznym repozytorium.

Dziś nie muszą ani sprawdzić, czy powstały metodą kopiuj-wklej, ani archiwizować ich w centralnej bazie. Z praktyki Polskiej Komisji Akredytacyjnej (PKA) wynika zaś, że prawie co 14. praca jest w części skopiowana z Internetu. Wiedząc o tym, niektóre uczelnie sprawdzają je, korzystając z usług obecnych na rynku firm. Liderem jest Plagiat.pl, do którego dostęp wykupiło 185 z 441 publicznych i prywatnych szkół wyższych. Teoretycznie zmiany w przepisach powinny być dla spółki dobrą informacją, gdyby nie jeden niuans.

Nad własnym otwartym systemem antyplagiatowym (OSA) pracuje Międzyuniwersyteckie Centrum Informatyzacji (MUCI) z Poznania, które też stworzy repozytorium za fundusze unijne.

Co prawda Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW) zostawia uczelniom wybór, ale niektóre, mimo że nowy system jeszcze nie powstał, deklarują już, że go wybiorą. Ma być tańszy i szybszy.

Wątpliwa jakość

Marek Kręglewski, dyrektor MUCI, zapewnia, że całość będzie gotowa w ciągu roku.

– Ogólnopolska baza prac, którą już budujemy, będzie punktem odniesienia dla nowego systemu antyplagiatowego. Opracowaliśmy algorytm, który będzie porównywać napisane przez studentów prace z tymi, które są już w bazie, oraz z aktami prawnymi i stronami internetowymi. Prace będą sprawdzane skuteczniej i szybciej niż dotychczas – twierdzi Kręglewski.

Choć system nie jest jeszcze w pełni gotowy, MUCI już prezentuje uczelniom jego działanie.

– Dyrektorzy instytutów mojego wydziału zaalarmowali mnie, że nowe narzędzie może nie gwarantować wystarczającej dbałości o jakość prowadzonych przez nas prac dyplomowych – mówi Remigiusz Ciesielski, prodziekan Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Od pięciu lat pracowaliśmy nad tym, by prace dyplomowe naszych studentów były sprawdzane jak najrzetelniej. Używany przez nas system Plagiat.pl pozwala wnikliwiej przyjrzeć się pracom dyplomowym, bo OSA będzie się opierał głównie na ogólnopolskim repozytorium prac i na Wikipedii. Jestem przekonany, że studenci korzystają z bardziej wyrafinowanych źródeł, wybiegających poza encyklopedie internetowe – mówi Ciesielski.

Plagiat.pl jest w 185 uczelniach. Z tego 73 dodają do jego bazy prace studentów

Sebastian Kawczyński, prezes Plagiat.pl, powołując się na informacje uzyskane od uczelni, które miały wgląd w działanie systemu MUCI, także uważa, że jest to narzędzie bardzo słabej jakości. ?– Skuteczność OSA w wykrywaniu zapożyczeń jest bardzo kiepska. Uczelnie, które relacjonowały nam wyniki testów, wskazują, że system w obecnej formie nie nadaje się do stosowania w praktyce – twierdzi Kawczyński.

MNiSW przekonuje jednak, że funkcjonujące dotychczas rozwiązania nie gwarantują należytego zabezpieczenia przed plagiatami, m.in. z powodu braku repozytorium. Uważa, że zmiany przyczynią się do ograniczenia nierzetelności. Sebastian Kawczyński o tym, że baza prac wszystkich uczelni byłaby na wagę złota, pisał do resortu już dziesięć lat temu. Obecnie do bazy prac Plagiat.pl prace studentów dodają tylko 73 uczelnie.

Repozytorium zwiększy możliwości porównywania. Pozostaje pytanie, jaki system będzie porównywał prace.

Różnica między systemami OSA i Plagiat.pl ma polegać na tym, że dotychczasowe sprawdzanie fragmentów tekstów OSA ma zastąpić weryfikacją stworzonych wektorów, czyli matematycznych obrazów prac.

Kawczyński nie wierzy w zapewnienia o lepszej jakości algorytmu wektorowego. – Jego opis jest niezrozumiały i nie budzi zaufania, a z testów wynika, że działa bardzo słabo – ocenia. Jego zdaniem jest realne zagrożenie, że jakość kształcenia się pogorszy, a nie polepszy.

– Nie chcemy oszczędzać na jakości prac dyplomowych, a mamy poczucie, że tak by się stało, gdybyśmy zaczęli korzystać z systemu MUCI – zauważa Ciesielski.

Siła ceny

Dlaczego? Resort deklaruje, że oprócz poprawy jakości kształcenia ważne jest także ograniczenie kosztów, które uczelnie ponoszą na antyplagiat, oraz wzmocnienie konkurencji na rynku firm oferujących takie oprogramowanie. Spodziewa się, że skoro część kosztów związanych z weryfikacją przejmie na siebie budżet państwa, ceny usług powinny znacząco się obniżyć. Co więcej, konkurencja między podmiotami oferującymi oprogramowanie antyplagiatowe zwiększy się, co również będzie sprzyjać niższym cenom.

I za OSA większe uniwersytety mają płacić mniej niż dotychczas. Znaczenie też ma fakt, że jego powstanie finansuje ze składek członkowskich Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich zrzeszająca 107 uczelni.

Choć nie ma jeszcze ustalonej ceny, dyrektor MUCI szacuje, że OSA będzie kosztować uczelnie tyle co USOS, czyli Uniwersytecki System Obsługi Studiów.

– Za korzystanie z dużo większego systemu USOS, oferowanego przez MUCI, największe uniwersytety płacą maksymalnie 50 tys. zł rocznie, mniejsze 10 tys. zł. Koszt obsługi OSA dla całej Polski nie powinien przekroczyć pół miliona złotych rocznie – zapewnia Kręglewski.

Ceny mogą być jednak porównywalne do tych oferowanych przez Plagiat.pl.

Jeden z największych w Polsce uniwersytetów, Uniwersytet Warszawski, zapłacił za korzystanie z systemu tej spółki w ubiegłym roku ok. 60 tys. zł. Z kolei Szkoła Główna Handlowa rocznie wykłada ok. 25 tys. zł. Ceny uzależnione są od wielkości uczelni czy wydziałów, które z tych usług korzystają.

– Uczelnie płacą firmie za każdą sprawdzoną pracę, a my chcemy ustalić kwoty ryczałtowe, by daną pracę można było sprawdzać wielokrotnie – przekonuje Kręglewski.

Osa użądli

Kawczyński uważa, że ministerstwo powinno określić standardy funkcjonowania systemów antyplagiatowych, a nie wprowadzać sztuczną konkurencję.

– Docierają do nas sygnały, że przez trudności finansowe z powodu niżu demograficznego głównym kryterium wyboru będzie cena. Może to oznaczać, że uczelnie będą brały w ciemno niesprawdzone produkty w rodzaju OSA. Konkurencja, którą chce wywołać MNiSW, na płytkim, kurczącym się rynku, zwłaszcza gdy z prywatnymi przedsiębiorstwami będą rywalizować podmioty finansowane z pieniędzy publicznych, może zaszkodzić jakości dostępnych usług, a nie ją poprawić – zauważa.

Marek Rocki, przewodniczący PKA, jest zdania, że dopóki nie ma pewności co do skuteczności działania nowych systemów, są małe szanse, by konkurencja pokonała Plagiat.pl. Chwali jednocześnie pomysł utworzenia repozytorium. – Baza prac, które można sprawdzić, zwiększy wykrywalność plagiatów – komentuje.

Piotr Müller, przewodniczący Parlamentu Studentów RP, uważa, że system antyplagiatowy, niezależnie od tego, jak działa, nie powinien być jedynym narzędziem sprawdzania prac.

– Samodzielności trzeba uczyć już uczniów w szkołach podstawowych – mówi. – A na etapie szkoły wyższej trzeba ściśle współpracować z promotorem, który powinien nauczyć, jak poprawnie napisać pracę. Nieuczciwi studenci powszechnie stosują metodę kopiuj-wklej, ale wykształcili też inne sposoby oszukiwania antyplagiatów. Dlatego ważne jest, by nie tylko system sprawdzał ich prace.

Od przyszłego roku uczelnie mają obowiązkowo prześwietlać prace dyplomowe programami antyplagiatowymi. Po obronie będą je zaś umieszczać w ogólnopolskim elektronicznym repozytorium.

Dziś nie muszą ani sprawdzić, czy powstały metodą kopiuj-wklej, ani archiwizować ich w centralnej bazie. Z praktyki Polskiej Komisji Akredytacyjnej (PKA) wynika zaś, że prawie co 14. praca jest w części skopiowana z Internetu. Wiedząc o tym, niektóre uczelnie sprawdzają je, korzystając z usług obecnych na rynku firm. Liderem jest Plagiat.pl, do którego dostęp wykupiło 185 z 441 publicznych i prywatnych szkół wyższych. Teoretycznie zmiany w przepisach powinny być dla spółki dobrą informacją, gdyby nie jeden niuans.

Pozostało 91% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów