Granty, punktoza, brak podziałów między dydaktyką a pracą badawczą, bezrefleksyjne kopiowanie zachodnich wzorców, nadmiar studentów, rozdrobnienie ośrodków badawczych, niskie zarobki kadry, tragiczna sytuacja młodych doktorów, dla których nie ma etatów – tak często przypominana lista grzechów głównych uniwersytetów jest obfita, a przecież daleko jej do zamknięcia kwestii domagających się natychmiastowego rozwiązania. Słychać ponaglenia, by z problemami szybko się uporać, bo każdy dzień zwłoki prowadzi do pogłębiania degradujących szkolnictwo wyższe patologii.
Niemniej, czy w takim podejściu nie odbija się przyczyna całego ambarasu? Chyba właśnie od tego wszystko się zaczęło – od wciśnięcia polskiego uniwersytetu w ramy fabryki mającej produkować naukowców, którzy następnie będą wytwarzać innowacje. W końcu to fabrykę naprawia się w taki sposób, że usprawnia się procesy, proponuje nowe regulacje bądź rozwiązania, aby zwiększyć jej efektywność.
Czytaj więcej
Uczelnie zajmujące się nauką, prawdziwie badawcze, powinny być elitarne. Nic tak nie służy rozwoj...
Tutaj trzeba jednak zrobić coś innego – zmienić mentalność, społeczne podejście, a nie aplikować wciąż te same lekarstwa, licząc na to, że w końcu zadziałają.
Czy studia powinny być płatne? To droga do regresu, a nie postępu
W świecie, gdzie kapitalizm wciąż jeszcze się trzyma, choć już miejscami dogorywa, nadrzędnymi wartościami są efektywność oraz ekonomiczne zyski. Tego oczywiście nikomu nie trzeba tłumaczyć. Warto jednak przyjrzeć się, jak wpływają one na inne wartości społeczne. Wielokrotnie w przestrzeni publicznej mogliśmy spotkać się z utyskiwaniami na to, że młodzi studiują na byle jakich kierunkach, po których nie znajdują zajęcia. Kończą te filozofie, kulturoznawstwa, teatrologie, a potem biadolą o nikłych szansach na godziwą pracę. Wtedy zawsze ktoś napomknie (teraz coraz głośniej), że trzeba w końcu zrobić te płatne studia, bo jak ludzie będą musieli płacić za fanaberie nieprzynoszące społecznego dobrobytu, to szybciutko zweryfikują swoje życiowe wybory.