O sprawie jako pierwsza napisała krakowska „Gazeta Wyborcza”. Oświęcimskie Muzeum jednoznacznie zaś zareagowało na zjawisko generowania fikcyjnych wizerunków ofiar byłego niemieckiego nazistowskiego obozu. – To głęboki akt braku szacunku dla pamięci tych, którzy cierpieli i zostali zamordowani w Auschwitz. Podważa to integralność prawdy historycznej – podkreśliła placówka we wpisie w mediach społecznościowych.
Jako szczególnie niepokojący uznała fakt, że w postach ilustrowanych „fotografiami” znajdują się prawdziwe informacje: nazwiska, daty i fakty biograficzne, pozyskane z tych publikowanych przez samo Muzeum. Zostały one jednak zestawione ze „sfabrykowanymi, wygenerowanymi przez sztuczną inteligencję obrazami, które wprowadzają odbiorców w błąd”. – To nie są prawdziwe zdjęcia ofiar – podkreśliła placówka i dodała, że są to „cyfrowe wynalazki”, które „grożą przekształceniem pamięci w sfabularyzowany spektakl”.
– Te posty są szeroko udostępniane przez osoby z dobrymi intencjami, które nie zdają sobie sprawy, że szerzą dezinformację. Może to prowadzić do mylenia autentycznej historii z wizualną fikcją – napisało Muzeum.
Placówka przypomniała przy tym, że autentyczne fotografie to często jedyne ślady po ofiarach Auschwitz, a zastępowanie ich sztucznymi obrazami „zamienia pamięć w manipulację”, co nie ma nic wspólnego z edukacją. – Zdecydowanie potępiamy tę praktykę i wzywamy wszystkich zaangażowanych w zachowanie pamięci o Auschwitz do weryfikacji źródeł i stanowczego sprzeciwu wobec rozpowszechniania zmanipulowanych lub wprowadzających w błąd treści historycznych – zaapelowała.
Czytaj więcej
Orzekane kary były symboliczne. A obecnie nie toczą się już procesy związane z niemieckimi nazist...