Dr Frydrych-Depka, członkini zarządu Fundacji Odpowiedzialna Polityka oraz naukowczyni z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika była gościem magazynu Rzecz o Prawie. Pytana o zamieszanie związane z tym, że część komisji zadawała pytania, które karty do głosowania życzy sobie otrzymać wyborca, przyznała, że to efekt szumu informacyjnego. – Można to było zrobić inaczej. Wystarczyło trzymać się jednego prostego, właściwego przekazu: mamy prawa wyborcze, możemy z nich korzystać, ale nie musimy. I skoro jednego dnia odbywają się wybory do parlamentu i referendum to ty wyborco decydujesz, w którym głosowaniu bierzesz udział. Jeśli w którymś nie chcesz, zrób to i to – mówiła ekspertka.
Czytaj więcej
Wyborca ma prawo odmówić przyjęcia którejś z kart do głosowania, natomiast komisja obwodowa nie może pytać, które karty wydać - głosi komunikat Państwowej Komisji Wyborczej.
Naukowczyni odniosła się też do dużej różnicy frekwencji w obydwu głosowaniach. Jej zdaniem duża część Polaków zrozumiała, że referendum nie służyło poznaniu ich opinii, pytania były sformułowane w sposób tendencyjny, a całe przedsięwzięcie pozwoliło wydać mnóstwo pieniędzy na mocniejsze podbicie przekazu kampanijnego, wyborczego. To się wielu obywatelom nie podobało. – I dali temu wyraz, korzystając ze swoich kart wyborczych – podsumowała dr Anna Frydrych-Depka.
Czytaj więcej
Obwodowe komisje wyborcze nie mogły pytać o to, ile kart chcemy dostać a w wielu komisjach - jednak niektóre pytały o to wyborców. Według sondaży frekwencja w referendum wyniosła 40 proc., co oznacza, że nie jest ono wiążące.
Drugim gościem programu była Anna Mika-Kozak, adwokatka, rzeczniczka dyscyplinarna Izby Adwokackiej w Warszawie. Temat – niedawna zmiana kodeksu etyki adwokackiej i rozbieżności w ocenie tego dokumentu coraz mocniej rysujące się między stołeczną palestrą i resztą izb w kraju.