Adwokat Natalia Klima-Piotrowska
Prawnicy tego nie lubią, ale rozmawiając o sprawie śmierci Kamila z Częstochowy musimy opierać się na doniesieniach medialnych. Oburzeni zastanawiają się, czy zawiódł system, czy ludzie – ale czy jedno można oddzielić od drugiego?
Rzeczywiście, daleka jestem od wskazywania odpowiedzialnych. Doniesienia medialne w tej sprawie są bardzo drastyczne. Wynika z nich, że rodzina Kamila była objęta wsparciem MOPS-u, założono jej Niebieską Kartę, a on sam przychodził do szkoły z widocznymi obrażeniami. Dziecko nie żyje, a więc ewidentnie system nie zadziałał. Zapoznając się choćby z opiniami ekspertów fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, nie mam wątpliwości, że w Polsce brakuje całościowego systemu monitorowania przypadków krzywdzenia dzieci. Pomysł przyjęcia ustawy, która by go wprowadziła (działa już w innych krajach pod nazwą serious case review lub child death review), na razie gdzieś utknął. A on pomógłby ustanowić konkretne mechanizmy i schematy postępowania w sytuacji, kiedy pojawia się podejrzenie przemocy w rodzinie. Ustawiłby „dzwonki alarmowe” dla pracowników MOPS-ów, kuratorów, sędziów i prokuratorów.
Konkluzja jest zatem taka, że w Polsce działamy od tragedii do tragedii?
Niestety. Kiedy ona już się wydarzy, wszyscy apelują o zmianę systemu, ale potem niewiele się dzieje. Zresztą w naszym kraju mamy problem z przemocą nie tylko wobec dzieci, ale też z przemocą w ogóle, a w szczególności ze względu na płeć. Powstają co prawda różne akty prawne, których celem jest jej zwalczanie i zapobieganie jej, ale w praktyce odnoszą się one tylko do poszczególnych wycinków rzeczywistości. Rodzina wciąż postrzegana jest jako świętość i struktura, w którą się nie ingeruje. Pokutuje myślenie stereotypowe. Zdarza się nadal, że sądy nie wierzą moim klientkom – kobietom doświadczającym przemocy. Poza tym brakuje edukacji, a o tym, czym jest przemoc, jak ją rozpoznawać i na nią reagować, powinniśmy uczyć dzieci już od najmłodszych lat.