Reklama

Tragedia Kamila niczego nie zmieni. Polski system działa od wypadku do wypadku

W Polsce brakuje całościowego systemu monitorowania przypadków krzywdzenia dzieci. Działamy od tragedii do tragedii - uważa adwokat Natalia Klima-Piotrowska, przewodnicząca komisji praw człowieka przy Naczelnej Radzie Adwokackiej

Publikacja: 10.05.2023 03:00

Tragedia Kamila niczego nie zmieni. Polski system działa od wypadku do wypadku

Foto: Adobe Stock

Adwokat Natalia Klima-Piotrowska

Adwokat Natalia Klima-Piotrowska

Foto: rp.pl

Prawnicy tego nie lubią, ale rozmawiając o sprawie śmierci Kamila z Częstochowy musimy opierać się na doniesieniach medialnych. Oburzeni zastanawiają się, czy zawiódł system, czy ludzie – ale czy jedno można oddzielić od drugiego?

Rzeczywiście, daleka jestem od wskazywania odpowiedzialnych. Doniesienia medialne w tej sprawie są bardzo drastyczne. Wynika z nich, że rodzina Kamila była objęta wsparciem MOPS-u, założono jej Niebieską Kartę, a on sam przychodził do szkoły z widocznymi obrażeniami. Dziecko nie żyje, a więc ewidentnie system nie zadziałał. Zapoznając się choćby z opiniami ekspertów fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, nie mam wątpliwości, że w Polsce brakuje całościowego systemu monitorowania przypadków krzywdzenia dzieci. Pomysł przyjęcia ustawy, która by go wprowadziła (działa już w innych krajach pod nazwą serious case review lub child death review), na razie gdzieś utknął. A on pomógłby ustanowić konkretne mechanizmy i schematy postępowania w sytuacji, kiedy pojawia się podejrzenie przemocy w rodzinie. Ustawiłby „dzwonki alarmowe” dla pracowników MOPS-ów, kuratorów, sędziów i prokuratorów.

Konkluzja jest zatem taka, że w Polsce działamy od tragedii do tragedii?

Niestety. Kiedy ona już się wydarzy, wszyscy apelują o zmianę systemu, ale potem niewiele się dzieje. Zresztą w naszym kraju mamy problem z przemocą nie tylko wobec dzieci, ale też z przemocą w ogóle, a w szczególności ze względu na płeć. Powstają co prawda różne akty prawne, których celem jest jej zwalczanie i zapobieganie jej, ale w praktyce odnoszą się one tylko do poszczególnych wycinków rzeczywistości. Rodzina wciąż postrzegana jest jako świętość i struktura, w którą się nie ingeruje. Pokutuje myślenie stereotypowe. Zdarza się nadal, że sądy nie wierzą moim klientkom – kobietom doświadczającym przemocy. Poza tym brakuje edukacji, a o tym, czym jest przemoc, jak ją rozpoznawać i na nią reagować, powinniśmy uczyć dzieci już od najmłodszych lat.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Zabiła swoje dziecko, a zwłoki schowała do szafy. Jest wyrok po kasacji Ziobry

W debacie po śmierci Kamila padają pytania o rolę poszczególnych instytucji, a wśród nich o to, gdzie był sąd, który – jak podają media – nie zabrał go z przemocowego domu.

Abstrahując od tej konkretnej sytuacji, również tutaj największym problemem jest brak standardów postępowania. Przepisy co prawda istnieją, ale brakuje na przykład szkoleń dla sędziów z zakresu rozpoznawania oznak przemocy. A to oni powinni umieć zauważać symptomy krzywdzenia nie tylko dziecka, ale też dorosłych osób. Poza tym, jeśli instytucje reagują w różny sposób – na przykład MOPS w jednym mieście widzi konieczność odebrania rodzinie dziecka, a w innym już nie – to znaczy, że nie ma ujednoliconych standardów postępowania.

A kto reprezentuje dziecko w sądzie?

Bardzo często nikt, kto dbałby wyłącznie o jego interesy. Kurator procesowy w osobie adwokata czy radcy prawnego zostaje mu przydzielony tylko w sprawach karnych, w których zostało ono pokrzywdzone, a potencjalnym sprawcą jest jeden lub oboje rodziców. Natomiast w typowych sprawach rodzinnych, dotyczących władzy rodzicielskiej, ustalenia kontaktów z matką lub ojcem, albo umieszczenia w pieczy zastępczej, dziecko nie ma swojego reprezentanta prawnego, bo formalnie nie jest uczestnikiem takiego postępowania. Jeśli pozwala na to stan jego stan umysłowy oraz poziom rozwoju i dojrzałości, powinno zostać wysłuchane przez sąd w każdej sprawie, która go dotyczy. Niestety, w sytuacji, gdy są podstawy do odebrania dziecka, sąd czasem fizycznie nie ma gdzie go skierować, bo w rodzinach zastępczych nie ma miejsc. I tragedia Kamila niczego nie zmieni, bo szybko nie dojdzie do realnej zmiany. Ta wymaga bowiem gruntownego przebudowania systemu od podstaw, zmiany nastawienia i ujednolicenia procedur. Los dziecka nie może zależeć tylko od indywidualnego podejścia czy oceny poszczególnych instytucji, albo zaangażowania konkretnych osób.

Czyli system działa, ale wybiórczo?

Reklama
Reklama

Wystarczy porównać sytuację rodziny Kamila z tą, która dwa miesiące temu spotkała Angelikę Domańską. Jak wynika z doniesień medialnych, kobiecie odebrano syna, który jest dzieckiem z niepełnosprawnością, po tym, jak w mediach społecznościowych ujawniła ona, że z powodu dotykających ją problemów myśli czasem o rozszerzonym samobójstwie. Patrząc na to w sposób zero-jedynkowy, system zadziałał, choć w mojej opinii – nadmiernie, skoro zdaniem lekarzy matka nie stanowiła zagrożenia dla siebie czy dziecka. W przypadku chłopca z Częstochowy, mimo że pojawiały się informacje, iż dzieje się coś złego, to taka decyzja nie została podjęta. Nie zapobiegniemy tragediom, jeśli nie wdrożymy wypracowanego i powszechnie uznanego standardu postępowania, który pomoże ustalić, że jeśli w danej rodzinie dochodzi do konkretnych zdarzeń, to – biorąc pod uwagę ów standard – może dojść tam w końcu do tragedii takiej, jaka spotkała inne rodziny, gdzie występowały podobne problemy.

Czytaj więcej

Nie żyje 8-letni Kamil z Częstochowy. Ziobro: Niestety w Polsce mamy tylko dożywocie

Załóżmy, że rodzic rozumie, iż nie radzi sobie z opieką nad dzieckiem. Czy to wystarczy, żeby otrzymać właściwą pomoc?

Niestety w mojej pracy zawodowej zdarza się, że matka lub ojciec sami przyznają, że nie są w stanie podołać i zgadzają się na kuratora, bo ma nadzieję, że ktoś im pomoże. Ale kurator przychodzi raz w miesiącu i umawia się na konkretną godzinę, więc często nie jest w stanie sprawdzić, czy w tym domu dzieje się coś złego. System jest niedofinansowany i niewydolny, a żeby się o tym przekonać wystarczy porozmawiać z pracownikami MOPS czy kuratorami, którzy spotykają się swojej pracy z nienawiścią, a nawet zagrożeniem zdrowia.

Pozostaje też pytanie o rolę matki i otoczenia, ale na nie chyba nie sposób znaleźć odpowiedzi.

Nie wiemy, co działo się w domu Kamila. Pamiętajmy, że kobiety funkcjonujące w przemocowych związkach często nie potrafią odejść. Z moich obserwacji wynika jednak, że czynią to, kiedy partner podnosi rękę na dziecko - ten moment jest dla nich krytyczny i właśnie wtedy zaczynają szukać pomocy. Niestety, do takich tragedii będzie dochodziło, jeśli otoczenie nie będzie odpowiednio reagowało. Pamiętajmy, że przemoc karmi się milczeniem.

Polityka
Czarnek o śmierci maltretowanego 8-latka: Z protokołu wynika, że nic się nie działo
Materiał Promocyjny
MLP Group z jedną z największych transakcji najmu w Niemczech
Praca, Emerytury i renty
O tym zasiłku mało kto wie. Wypłaca go MOPS niezależnie od dochodu
Prawo drogowe
Koniec mandatów za zieloną strzałkę? Ministerstwo szykuje rewolucyjne zmiany
Sądy i trybunały
Fundacja Helsińska nie zostawia suchej nitki na projekcie resortu Waldemara Żurka
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Nieruchomości
Nadchodzi rewolucja w spółdzielniach mieszkaniowych. Jest projekt ustawy
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama