Perły i buble - najlepsze i najgorsze przepisy 2021 r.

W mijającym roku rządzący usiłowali rozwiązać z pomocą prawa problemy pandemii, kryzysu granicznego, budżetu i wiele innych spraw. Czasem były to dobre przepisy, kiedy indziej zupełnie nieudane.

Publikacja: 30.12.2021 16:35

Perły i buble - najlepsze i najgorsze przepisy 2021 r.

Foto: AdobeStock

Legislacyjna machina pracowała w 2021 r. intensywniej niż w poprzednim. W 2020 r. w Dzienniku Ustaw ukazały się 2463 pozycje, a do zamknięcia niniejszego numeru „Rzeczpospolitej” liczba ta przekroczyła 2470.

Jak zwykle jednak ilość nie oznaczała jakości. Obok ustaw i rozporządzeń, które dobrze służyły obywatelom, wydano też przepisy nieprzemyślane, powodujące wiele kłopotów, a także potencjalne spory z władzami.

Czytaj więcej

Tomasz Pietryga: Tak nie robi się reform

Przedstawiamy zestawienie pereł i bubli prawnych 2021 r. To subiektywna ocena dziennikarzy działu Prawo Co Dnia „Rzeczpospolitej”. Braliśmy pod uwagę tylko akty prawne, które weszły w życie w 2021 r., by móc ocenić je w działaniu.

Przepisy szczepionkowe

Był to drugi rok pandemii Covid-19, którą państwo zwalczało m.in. szczepieniami. Przepisy ich dotyczące zmieniono tak, by mogli je robić nie tylko lekarze, ale też farmaceuci, fizjoterapeuci i diagności laboratoryjni. Był to strzał w dziesiątkę, bo np. farmaceuci od lipca zaszczepili już niemal milion razy w ponad 1200 aptekach. Uprawnienie innych zawodów medycznych do szczepień pozwoliło odciążyć lekarzy, pielęgniarki i ratowników, którzy bardziej potrzebni są w szpitalach. Osiągnięto to za pomocą zmiany ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, a następnie rozporządzenia o kwalifikacji osób przeprowadzających szczepienia.

Zupełnie nie zadziałało natomiast rządowe rozporządzenie pozwalające np. kinom czy supermarketom dawać preferencje zaszczepionym klientom. Ci, którzy próbowali takie ułatwienia wprowadzać, spotkali się ze społeczną niechęcią. Samo rozporządzenie nie przewiduje bowiem wyraźnie określonego mechanizmu wdrożeniowego i było oceniane raczej jako zbiór zaleceń.

Kłopoty z ratowaniem przedsiębiorców

Rząd wciąż wspomagał przedsiębiorców poszkodowanych różnymi ograniczeniami w działalności spowodowanymi przez pandemię. Z początkiem roku ograniczył jednak pomoc dla określonych branż, głównie rozrywkowej, gastronomicznej, turystyczno-hotelarskiej czy fitness.

Okazało się, że wielu z potrzebującym odmówiono wsparcia z powodu niezłożenia dokumentów rozliczeniowych ZUS w terminie albo gdy z rejestru REGON wynikało, że działają w innej branży niż wskazana w przepisach. W efekcie firmy składały tysiące odwołań do sądów administracyjnych. Te zaś stawały po stronie przedsiębiorców, uznając, że wpis błędnego numeru PKD nie ma znaczenia. Prawie 100 tys. przedsiębiorców do tej pory nie doczekało się systemowego rozwiązania tego problemu ani nawet zapowiedzi załatwienia ich spraw z przeszłości.

Pandemia przyniosła wielu firmom takie szkody, że stanęły one w obliczu konieczności restrukturyzacji. Państwo zafundowało im legislacyjną perłę. Niestety, szybko straciła ona swój blask. Otóż wprowadzono uproszczone postępowanie restrukturyzacyjne. To tymczasowe rozwiązanie okazało się wielkim wsparciem dla firm w tarapatach, bo procedury były przystępne i skuteczne. W końcu listopada przepisy te zastąpiono jednak postępowaniem o zatwierdzenie układu. Tu ujawnił się bubel. Okazało się, że nie można złożyć elektronicznie wniosku o wszczęcie postępowania w tym trybie. Spowodował to błąd systemu informatycznego.

Nadgraniczne niedoróbki

Od września trzeba było zmagać się z innym kryzysem – imigracyjnym. I choć wprowadzane w związku z tym przepisy dotyczyły tylko skrawka terytorium Polski, były ważnym precedensem. Nigdy wcześniej do podobnych sytuacji nie dochodziło, a i stan wyjątkowy wprowadzono pierwszy raz w III RP.

Próbą rozwiązania problemu z migrantami była nowelizacja ustawy o cudzoziemcach, pozwalająca na tzw. push-backi. To spotkało się z silną krytyką jako naruszenie praw człowieka. Z unijnej dyrektywy 2013/32 wynika bowiem, że każda osoba ubiegająca się o ochronę międzynarodową musi mieć zapewniony skuteczny dostęp do procedur rozpatrywania stosownego wniosku. Tymczasem główną zmianą, jaka została wprowadzona nowelizacją, jest możliwość wydania przez komendanta placówki Straży Granicznej postanowienia o opuszczeniu terytorium Polski przez cudzoziemca, który został zatrzymany niezwłocznie po nielegalnym przekroczeniu granicy zewnętrznej Unii Europejskiej.

Sam stan wyjątkowy miał wyraźną podstawę prawną w Konstytucji RP. I choć były wątpliwości, czy na pewno jest najlepszym rozwiązaniem problemu, wprowadzono go zgodnie z procedurami. Gorzej było z zakazem wstępu na tereny przygraniczne już po zakończeniu stanu wyjątkowego. Zakaz ten wpisano do ustawy o ochronie granicy państwowej. Narusza on bowiem swobodę przemieszczania się, a ta może być ograniczana co do zasady tylko w stanach nadzwyczajnych. W strefie przygranicznej nie mogą pracować swobodnie dziennikarze ani organizacje niosące pomoc humanitarną, co też na pewno nie jest legislacyjną perłą.

Z krytyką ekspertów spotkała się też ustawa o budowie zapory na granicy białoruskiej. Można było zrozumieć wyłączenie różnych czasochłonnych procedur, ale ustawa pozwala na budowlaną wolną amerykankę. Mur może być bowiem postawiony bez żadnych norm technicznych, co może zagrażać bezpieczeństwu wszystkich, którzy znajdą się w pobliżu.

Na plus trzeba zapisać władzom wprowadzenie rekompensat dla przedsiębiorców ze strefy przygranicznej, gdzie ucierpiała zwłaszcza branża turystyczna i gastronomiczna. Nie ustrzeżono się błędów, bo okazało się, że reguły pomocy publicznej limitują wsparcie dla wielu przygranicznych firm. Problemy te jednak starano się naprawić kolejnymi nowelizacjami przepisów tak, by te ograniczenia wyeliminować.

Podatkowe konkrety i pozory

Jak zwykle sporo nowych przepisów dotyczyło podatków. Ostatnie miesiące zdominowała dyskusja o tzw. Polskim Ładzie, ale jeszcze nie wszedł on w życie. Ciekawą nowinką mógł być natomiast tzw. estoński CIT, czyli rozwiązanie pozwalające nie płacić podatku, dopóki spółka nie wypłaci dywidendy, a zysk przeznaczy na inwestycje. Niestety, warunki zastosowania tej ulgi sformułowano tak, że mało kto się na nią skusił. Rząd przewidywał, że będzie to dobrodziejstwo dla 200 tys. firm, a skorzystało z niego tylko około 300, co pozwala uznać te przepisy za niewypał.

Wielu przedsiębiorców podobnie ocenia nałożenie CIT na spółki komandytowe. Rząd przeforsował to rozwiązanie pod hasłem walki z nadużyciami podatkowymi. Spowodowało to wiele zamieszania i pospiesznego (oraz kosztownego) przekształcania takich spółek. Nagła zmiana reżimu opodatkowania spółek przyniosła też nowe dylematy oraz spory z fiskusem, np. o rozliczanie zaliczek na poczet zysku. Dlatego nowy reżim dla spółek komandytowych określa się jako pozorną walkę z nadużyciami. Podobnie zresztą jak pozorną korzyścią był estoński CIT.

Niektórzy przedsiębiorcy, zwłaszcza ci ponoszący niewielkie koszty działalności, dostali za to perełkę w postaci rozszerzenia uprawnień do ryczałtowego opodatkowania. Skorzystali np. prawnicy i księgowi, którzy zyskali możliwość rozliczenia ryczałtem według stawki 17 proc., a także informatycy, dla których stawka została obniżona do 15 proc.

Poza tym limit przychodów uprawniających do stosowania ryczałtu został podniesiony ośmiokrotnie, do 2 mln euro, dzięki czemu więcej firm może w ten prosty sposób rozliczać się z fiskusem.

Elektronika i sygnaliści

Ułatwieniem dla biznesu było też wprowadzenie na przełomie września i października elektronicznej licytacji nieruchomości. Od początku cieszy się ona dużym zainteresowaniem, zwłaszcza wierzycieli, gdyż to im głównie służy. Jak powiedział „Rzeczpospolitej” dr Rafał Łyszczek, prezes Krajowej Rady Komorniczej, liczba korzystających z tej formy licytacji rośnie z miesiąca na miesiąc. Jest ona zresztą dla wierzycieli dobrowolna.

Wprawdzie oceniamy tu przepisy, które weszły w życie, ale nie sposób nie dostrzec pewnego znaczącego zaniechania legislacyjnego. Otóż do 17 grudnia 2021 r., tak jak i inne państwa UE, Polska powinna była wdrożyć przepisy dyrektywy o sygnalistach. Chroni ona przed zwolnieniem osoby, które zgłaszają przypadki łamania prawa w organizacji, w której są zatrudnione. Polskiej ustawy wciąż nie uchwalono. Dyrektywa ma jednak bezpośrednie zastosowanie do pracowników i urzędników sfery publicznej. Setki tysięcy urzędników administracji centralnej i samorządowej, a także pracownicy spółek i innych podmiotów zależnych od tych urzędów mogą więc już od 18 grudnia 2021 r. powoływać się na ochronę wynikającą z unijnych przepisów.

Marek Domagalski, Karolina Kowalska, Monika Pogroszewska, Mateusz Rzemek, Wojciech Tumidalski, Przemysław Wojtasik i Katarzyna Wójcik

Legislacyjna machina pracowała w 2021 r. intensywniej niż w poprzednim. W 2020 r. w Dzienniku Ustaw ukazały się 2463 pozycje, a do zamknięcia niniejszego numeru „Rzeczpospolitej” liczba ta przekroczyła 2470.

Jak zwykle jednak ilość nie oznaczała jakości. Obok ustaw i rozporządzeń, które dobrze służyły obywatelom, wydano też przepisy nieprzemyślane, powodujące wiele kłopotów, a także potencjalne spory z władzami.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Prawo w Firmie
Trudny państwowy egzamin zakończony. Zdało tylko 6 osób
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Reforma TK w Sejmie. Możliwe zmiany w planie Bodnara