Przez niż demograficzny w kolejnych latach coraz więcej kierunków studiów, a także szkół wyższych może zostać zlikwidowanych. Ustawa z 27 lipca 2005 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym (DzU nr 164, poz. 1365 ze zm.) niestety nie chroni dobrze ani studentów, ani pracowników zamykanych uczelni.
Koniec działalności
Prof. Feliks Zedler z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu zauważa, że ustawa z 28 lutego 2003 r. – Prawo upadłościowe i naprawcze (DzU nr 60, poz. 535 ze zm.) liczy ponad 500 artykułów, a zasady likwidacji niepublicznych szkół wyższych określają dwa artykuły prawa o szkolnictwie wyższym. Zgodnie z nimi założyciel, za zgodą ministra nauki i szkolnictwa wyższego, może zlikwidować uczelnię niepubliczną po zapewnieniu studentom możliwości kontynuowania studiów. Likwidacji dokonuje likwidator powołany w trybie określonym w statucie. Zasady likwidacji określa także statut uczelni.
– Nie może być tak, że podmiot, który prowadzi działalność gospodarczą i czerpie zyski z opłat za studia, podlega tak mało precyzyjnym przepisom – uważa prof. Feliks Zedler. Dodaje, że likwidację każdej innej prywatnej firmy określają bardzo szczegółowe przepisy. Wskazują, kto i według jakiej procedury wybiera syndyka lub likwidatora, na jakich zasadach i w jakiej kolejności zaspokajane są roszczenia wierzycieli, np. pracowników i studentów.
Prawo o szkolnictwie wyższym nie precyzuje nawet, w jaki sposób mają zostać zabezpieczone prawa studentów. Dominika Kita, przewodnicząca Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej, wyjaśnia, że założyciel ma obowiązek zapewnić studentom możliwość kontynuowania nauki, ale studenci znają zwykle rektora, a nie założyciela uczelni. Marcin Chałupka, ekspert prawa o szkolnictwie wyższym, wskazuje, że ustawa nie precyzuje, czy studia mają być kontynuowane na takim samym kierunku, na uczelni w tej samej miejscowości czy może oddalonej o 100 km oraz za jak wysokie czesne. A to są istotne warunki, od których zależy decyzja o podjęciu danych studiów.