Centralny Wykaz Ubezpieczonych, który NFZ udostępnia lekarzom, działa w centrali w Warszawie od siedmiu lat. Do jego utworzenia zobowiązała fundusz w 2004 r. ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Jest tajemnicą poliszynela, że system jest nieszczelny i nieaktualny.
– To właśnie na jego podstawie, przy okazji protestu lekarzy z początku roku, były już wiceminister Jakub Szulc podkreślał w Sejmie, że w kraju zaledwie 1 proc. obywateli jest nieubezpieczonych. Teraz się okazuje, że to problem 10 proc. Polaków –mówi Bolesław Piecha, przewodniczący Sejmowej Komisji Zdrowia.
Wielkie liczenie
Informacje o osobach odprowadzających składkę urzędnicy centrali NFZ zbierają z ZUS, KRUS czy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Inne informacje o ubezpieczonych spływają do oddziałów wojewódzkich NFZ. Pracownicy w terenie mają dane o pacjentach korzystających z bezpłatnej opieki zdrowotnej od lekarzy rodzinnych. Prowadzą oni listy osób, które zadeklarowały, że są ubezpieczone i chcą się leczyć w tej, a nie innej przychodni.
– Gdy urzędnicy NFZ udostępniali lekarzom rejestr ubezpieczonych, zebrali dane z województw i okazało się, że w efekcie regiony płacą lekarzom rodzinnym za większą ilość pacjentów, niż przewidywała Warszawa – mówi Bożena Janicka, lekarz rodzinny z Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia.
Wyszło w ten sposób na jaw, że na wykazie centrali jest 10 proc. osób mniej, niż leczy się w przychodniach i szpitalach w 16 województwach kraju. Urzędnicy się doliczyli, że najwięcej osób o niepewnym statusie jest w województwie opolskim, bo aż 13,8 proc., i w zachodniopomorskim – 13, 6 proc.