Szpital im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku leczył przez ostatnie miesiące siedmioletniego chłopca z naczyniakiem. Lekarze musieli amputować dziecku rękę. Było leczone na trzech oddziałach: intensywnej terapii, chirurgii dziecięcej i kardiochirurgii dziecięcej. Szpital wyliczył, że powinien dostać od NFZ 180 tys. zł. Na jego konto wpłynie jednak tylko 100 tys. zł, czyli za usługi na kardiochirurgii i intensywnej terapii.
– Winne są temu zasady rozliczania z NFZ. Dlatego szpitale niechętnie leczą pacjentów z wieloma chorobami – tłumaczy prof. Piotr Czauderna z gdańskiego szpitala.
Podstępy ?z procedurą
Wynika to z zarządzenia prezesa NFZ o leczeniu szpitalnym. Placówka nie może sumować procedur medycznych wykonanych pacjentowi podczas jednego pobytu w szpitalu. Może tylko dostać zapłatę za najdroższą procedurę.
Szpitale uciekają się do podstępów. Leczą najpierw pacjenta na jedną chorobę, po czym wypisują na dwa tygodnie do domu, by znów go później przyjąć. Wówczas już dostaną zapłatę za leczenie kolejnego schorzenia, bo między jedną a drugą hospitalizacją upłynie 14 dni. Pacjentów z wieloma schorzeniami może być ok. 5 proc.
Gdański szpital leczył też ostatnio dziewczynkę z nowotworem wątroby. Po wypisie rozpoczęła chemioterapię w innym szpitalu. Dostała żółtaczki i znów musiała trafić do Szpitala im. Kopernika, by ją zdiagnozować i wdrożyć leczenie. Między dwiema hospitalizacjami na tym samym oddziale nie minęły jednak wymagane dwa tygodnie.