Dzieci mają próchnicę, bo przepisy wyeliminowały dentystów ze szkół

Najmłodsi mają próchnicę, bo przepisy wyeliminowały dentystów ze szkół, a rodziców nie stać na prywatne wizyty.

Aktualizacja: 18.05.2014 17:20 Publikacja: 18.05.2014 10:26

Dzieci mają próchnicę, bo przepisy wyeliminowały dentystów ze szkół

Foto: materiały prasowe

Aż 80 proc. dzieci między szóstym a dwunastym rokiem życia ma próchnicę. Wśród najmłodszych w wieku od pięciu do dziewięciu lat aż 84 proc. cierpi na tę przypadłość. To dane z badań, które Ipsos przeprowadził wspólnie z Polskim Towarzystwem Stomatologicznym w pięciu województwach: opolskim, warmińsko-mazurskim, świętokrzyskim, podkarpackim i lubelskim.

– To jest zapaść cywilizacyjna. Taka skala jest rzadko spotykana w krajach rozwiniętych. Wyniki badań pokazują, że rząd nie realizuje konstytucyjnych wytycznych nakazujących objąć dzieci szczególną ochroną. W ten sposób łamie prawa obywatelskie – zauważa Maciej Dercz, ekspert Uczelni Łazarskiego. Jego zdaniem to efekt pełnego sprywatyzowania stomatologii i wycofania gabinetów ze szkół.

Jeszcze przed kilku laty w szkołach opieka stomatologiczna funkcjonowała dobrze. Teraz wielu uczniów odwiedza dentystę raz w roku, a są i tacy, którzy nie robią tego w ogóle. Dlaczego?

Wymagania na wyrost

– Trzy lata temu NFZ postawił przed gabinetami nowe wymagania, którym nie mogły sprostać, i dlatego poznikały ze szkół – wyjaśnia Robert Stępień, dentysta z Okręgowej Rady Lekarskiej w Krakowie.

Prezes NFZ w zarządzeniu zdecydował, że gabinety w szkołach muszą być wyposażone w aparat rentgenowski i mieć oddzielną łazienkę. Wiele z nich nie zdecydowało się na kosztowne inwestycje. W konsekwencji nie spełniły wymogów i przegrały konkursy organizowane przez fundusz w 2010 r.

– Wymagania stawiane gabinetom służą tylko temu, by warunki udzielania świadczeń nie zagrażały życiu i zdrowiu pacjenta – tłumaczy Sławomir Neumann, wiceminister zdrowia, w odpowiedzi na interpelację posłanki Jadwigi Wiśniewskiej.

Gwoździem do trumny szkolnej stomatologii okazał się wymóg dotyczący harmonogramu pracy. Fundusz życzy sobie, by każdy gabinet w szkole był czynny co najmniej trzy dni w tygodniu, w tym choć raz po południu.

– Dentyści odeszli, bo nie opłacało się pracować popołudniami w szkołach. Placówki oświatowe są wtedy zamykane i żaden pacjent tam nie przyjdzie – zauważa Stępień. – Jeśli w szkole jest 400 dzieci, wystarczy, by dentysta był tam dwa razy w tygodniu – dodaje.

A ile gabinetów stomatologicznych jest jeszcze w szkołach, nie wiadomo. Narodowy Fundusz Zdrowia ma tylko dane o liczbie umów podpisanych ze wszystkimi gabinetami dentystów, niezależnie od tego, gdzie się one znajdują. Dzieli tylko gabinety na ogólnostomatologiczne oraz ogólnostomatologiczne dla dzieci i młodzieży do ukończenia 18 lat. W 2013 r. oddziały NFZ zawarły 8057 umów z oboma typami lecznic, a na 2014 r. z 7316.

Wiadomo natomiast, że w Krakowie ostało się jeszcze sześć gabinetów w szkołach spośród 160 działających jeszcze w 2010 r. Jednak te, które wciąż się utrzymują, i tak nie mają podpisanej umowy z NFZ. Funkcjonują dzięki temu, że miasto Kraków sponsoruje je z prowadzonego programu zdrowotnego.

Inny pogląd na szkolną stomatologię mają samorządowcy.

– Powrót gabinetów do szkół nie zastopuje próchnicy u dzieci. To rodziców trzeba uświadamiać, że powinni ze swoimi pociechami odwiedzać dentystę, bo nieleczona próchnica powoduje liczne powikłania u dorosłych – mówi Marek Wójcik, ekspert ds. zdrowia Związku Powiatów Polskich.

Profilaktyka kosztuje

Danuta Witek, mama dwóch synów, zauważa jednak, że wizyta u stomatologa kosztuje, na co wielu rodziców nie stać. Jeszcze inny problem to brak pedodon-tów, czyli specjalistów od stomatologii dziecięcej. A praca z dzieckiem, zwłaszcza w wieku przedszkolnym, do łatwych nie należy.

– Dentyści nie chcą się kształcić w tym kierunku, a ci, którzy mieli taką wiedzę, poodchodzili ze szkół kilka lat temu i pracują z dorosłymi – zauważa Stępień.

Dane o zachorowalności dzieci zaniepokoiły też miesiąc temu rzecznika praw pacjenta. Krystyna Barbara Kozłowska napisała do ministra zdrowia, że trzeba finansować edukacyjne programy dla dzieci i rodziców w zakresie zapobiegania i leczenia próchnicy. Jej zdaniem uczniowie mają ograniczony dostęp do stomatologa.

Lekarze przyznają, że o ile jeszcze w miastach jest dostęp do opieki stomatologicznej, o tyle na wsi często w ogóle jej brak. Potwierdzają to dane Ipsosu. Na wsiach bowiem 88 proc. dzieci ma próchnicę, w miastach 79 proc.

Ministerstwo Zdrowia, do którego już regularnie trafiają apele o odbudowę stomatologii w szkołach, nie widzi jednak potrzeby powrotu gabinetów do szkół. Ma inny pomysł.

– Pracujemy nad prawnym uregulowaniem współpracy między pielęgniarką szkolną a dentystą. Chcemy też wprowadzić książeczki zdrowia dziecka, dzięki którym stomatolog będzie stymulowany do wpisywania wyników badań jamy ustnej, a rodzic do zgłaszania się z nim do lekarza – tłumaczy wiceminister Neumann.

– Lepiej byłoby, gdyby wizyta u dentysty, jak szczepienia, była obowiązkowa już dla dwulatka. Lekarz pediatra mógłby też podczas bilansu sprawdzić stan zębów i w razie wątpliwości kierować do stomatologa. Pierwsze objawy próchnicy u dziecka łatwo przeoczyć, bo często są nimi białe plamki, a nie czarne, jak u dorosłych – mówi Danuta Witek, mama dwóch synów.

Powszechnie wiadomo, że stomatologia jest niedofinansowana. W 2012 r. NFZ wydał na stomatologię dzieci zaledwie 170 tys. zł, co jest kroplą w jego 67-miliardowym budżecie. A dentyści bezpłatnie wykonują tylko podstawowe leczenie.

– Na stomatologię dziecięcą nie wystarczy przeznaczyć więcej pieniędzy. Trzeba ją odtworzyć od podstaw, bo znikła, choć w czasach PRL działała bardzo dobrze i tak wiele dzieci nie chorowało wtedy na próchnicę – mówi Stepień. Jego zdaniem całość opieki zdrowotnej nad najmłodszymi powinna być od nowa systemowo zorganizowana, wydzielona z budżetu NFZ i finansowana przez budżet państwa.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki, k.nowosielska@rp.pl

Aż 80 proc. dzieci między szóstym a dwunastym rokiem życia ma próchnicę. Wśród najmłodszych w wieku od pięciu do dziewięciu lat aż 84 proc. cierpi na tę przypadłość. To dane z badań, które Ipsos przeprowadził wspólnie z Polskim Towarzystwem Stomatologicznym w pięciu województwach: opolskim, warmińsko-mazurskim, świętokrzyskim, podkarpackim i lubelskim.

– To jest zapaść cywilizacyjna. Taka skala jest rzadko spotykana w krajach rozwiniętych. Wyniki badań pokazują, że rząd nie realizuje konstytucyjnych wytycznych nakazujących objąć dzieci szczególną ochroną. W ten sposób łamie prawa obywatelskie – zauważa Maciej Dercz, ekspert Uczelni Łazarskiego. Jego zdaniem to efekt pełnego sprywatyzowania stomatologii i wycofania gabinetów ze szkół.

Pozostało 88% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara