Właśnie padł kolejny rekord wysokości rekompensaty za utratę zdrowia. Warszawski Sąd Apelacyjny zasądził ok. 3 mln zł na rzecz Grażyny Garboś-Jędral od Szpitala Klinicznego przy ul. Banacha, w którym się leczyła.
Prawnicy mówią, że to już stała tendencja. A to właśnie w przypadku najpoważniejszych szkód na osobie najłatwiej dostrzec trend w orzecznictwie.
Jakie zadośćuczynienie
Szkody i cierpienia Grażyny Garboś-Jędral były ogromne. W 2004 r. trafiła do szpitala z zawałem serca. Tam zaraziła się salmonellozą, doszło też do przebicia jelita grubego. Błędne leczenie doprowadziło do uszkodzenia kręgosłupa, niedowładu kończyn i nieuleczalnych problemów z trawieniem i wydalaniem. Pacjentka zarzuciła też szpitalowi nienależytą opiekę. Po jednej z operacji przez pięć dni leżała w brudzie i smrodzie, bo nie dopuszczono do niej męża, który wraz z córką przejąłby całą opiekę pielęgniarską.
Sąd apelacyjny nakazał szpitalowi wypłacić pacjentce, a wcześniej jego radczyni prawnej, milion złotych zadośćuczynienia z odsetkami od września 2005 r. – chociaż sądy rzadko zasądzają odsetki wstecznie w takich sprawach, i 6 tys. zł miesięcznej renty, także od 2005 r.
Tymczasem jeszcze kilka lat temu najwyższe kwoty zadośćuczynień sięgały 600–700 tys. zł. Taki wyrok zapadł w 2007 r. w sprawie kilkuletniego chłopca sparaliżowanego w wyniku błędnego podania kroplówki do kręgosłupa. A w 2010 r. także dla matki dwojga dzieci, która zapadła w śpiączkę po operacji tarczycy.