Wiele mediów, głównie brytyjskich, poinformowało o tym, jakoby Finlandia miała wprowadzić czterodniowy tydzień pracy z sześciogodzinnym dniem roboczym. Również niektóre polskie media poinformowały o tym, jako o pewnej informacji, choć bez szczegółów. Tymczasem, choć premierka Sanna Marin faktycznie zgłosiła propozycję skrócenia Finom czasu pracy, to zrobiła to, po pierwsze nie jako szefowa rządu (i w sierpniu zeszłego roku), a po drugie zrobiła to, by wywołać dyskusję. Fińskie media, jak „Helsingin Sanomat” wychwyciły ten błąd zagranicznych mediów i przypomniały szczegóły propozycji ówczesnej działaczki Partii Socjaldemokratycznej, a obecnej szefowej rządu.

Sanna Marin proponowała jako „wizję przyszłości”, by wprowadzono w Finlandii albo czterodniowy tydzień pracy, albo sześciogodzinny dzień roboczy. W propozycji Marin nie pojawiło się więc wprowadzenie 24-godzinnego tygodnia pracy, a co najwyżej skrócenie go z obecnych nominalnych 40 (a faktycznie 37) do 30-32 godzin. Co więcej, pomysł spotkał się w Finlandii z umiarkowanym entuzjazmem.

Z miejsca odrzuciła ją Konfederacja Przemysłu Fińskiego, która zauważyła, że może to negatywnie wpłynąć na konkurencyjność fińskiego przemysłu. Penna Urrila, główny ekonomista organizacji, powołał się tutaj na wyniki francuskiego eksperymentu, w którym skracając czas pracy zachowano wynagrodzenia i przyczyniło się to do wzrostu kosztów.

Mniej sceptyczni są ekonomiści uniwersyteccy. Jaakko Kiander mówił „Helisingin Sanomat”, że propozycja jest interesująca, ale trzeba wziąć pod uwagę, że tempo wzrostu wydajności pracy w ostatnich latach zmalało, a starzenie się społeczeństwa może nie sprzyjać skracaniu czasu pracy.

Nagła popularność sierpniowej wypowiedzi obecnej szefowej fińskiego rządu i podawanie jej jako obowiązującej polityki może wynikać z faktu, że w ostatnim czasie głośne były doniesienia o sukcesie eksperymentu japońskiego Microsoftu. Skrócenie czasu pracy przyczyniło się do znaczącego wzrostu produktywności pracowników. Podobne eksperymenty przeprowadzano w Szwecji w niektórych instytucjach publicznych i firmach – tu znacząco wzrosła satysfakcja pracowników z życia i zmalała liczba zwolnień lekarskich. Niestety, znacząco wzrosły koszty.