Niepewni swoich miejsc pracy są nie tylko pracownicy, ale i menedżerowie, na których spoczywa większa odpowiedzialność. To od ich postawy i kierowniczych umiejętności zależy, czy fuzja się powiedzie. Pierwszym czysto technicznym zadaniem, z którym muszą się uporać, jest nadmiar stanowisk.
– Fuzje mają zwiększać potencjał firmy i sprawić, by jej działalność była bardziej opłacalna. Pracownicy, nie bez racji, spodziewają się więc, że będą redukcje zatrudnienia – mówi Dorota Jakubowska, prezes firmy doradczo-szkoleniowej Trop.
Redukcje często dotykają nie tylko szeregowych pracowników, ale też wyższej kadry. – Menedżerowie przeżywają osobistą niepewność o swoje stanowisko. W tym samym czasie mają też wspierać swoich podwładnych i stwarzać im poczucie bezpieczeństwa – dodaje Dorota Jakubowska. Ta trudna podwójna rola wywołuje silne reakcja: od wypalenia i zniechęcenia, po deprecjonowanie dotychczasowej pracy.
Pracownicy z kolei czują się zagubieni, bo nie są pewni, czy podołają nowym zadaniom. Jeśli np. poprzednio byli nagradzani przede wszystkim za lojalność wobec przełożonych i porządne wykonywanie obowiązków, a teraz słyszą, że liczyć się ma przebojowość i kreatywność, to czują ryzyko nowej sytuacji. – Firmy, a nawet poszczególne działy, mogą radykalnie się różnić pod względem wyznawanych wartości, stylu pracy i komunikacji – dodaje Dorota Jakubowska. Często fuzja polega na tym, że młoda dynamiczna firma łączy się z firmą o uznanej marce, z konserwatywnym i zhierarchizowanym stylem zarządzania.
– Ludzie przeniesieni do pracy w innej kulturze nawet z tym samym zakresem obowiązków się gubią. To dla nich taka zmiana, jakby wyjechali do pracy do innego kraju – wyjaśnia ekspertka.