O marcowym rekordzie zwolnień chorobowych prezes ZUS, Gertruda Uścińska, poinformowała w piątkowym wywiadzie w radiu Tok FM. W porównaniu z lutym tego roku, gdy na L-4 poszło 1,7 mln Polaków wzrost był niemal dwukrotny. W dodatku z zasiłków chorobowych korzystały najczęściej młode osoby (30-39 lat).
Czytaj także: Wstrząs na rynku pracy. Tarcza nie zapobiegła fali zwolnień
Za tym nagłym skokiem liczby zwolnień (który miał miejsce głównie w drugiej połowie marca, po ogłoszeniu stany zagrożenia epidemicznego) zapewne stał lęk. Z jednej strony lęk przed zwolnieniem z pracy, który już w poprzednich kryzysach podwyższał statystyki L-4, a z drugiej strony - lęk przed koronawirusem.
Menedżerowie firm - w tym zakładów produkcyjnych i sklepów - które w czasie pandemii nie zamroziły działalności, w pierwszych tygodniach lockdownu nie raz krytykowali w nieoficjalnych rozmowach z dziennikarzami na nakręcaną w mediach panikę; narzekali, że pracownicy w obawie przed zarażeniem koronawirusem nie chcą przychodzić do pracy. Część skorzystała z dodatkowych zasiłków opiekuńczych na dzieci, a inni uciekali na zwolnienia, które można było łatwiej zdobyć podczas zdalnej „wizyty” u lekarza.
Jak zaznaczyła prezes ZUS, po marcowym szczycie kwiecień był już spokojniejszy, a liczba zwolnień spadła do 1,6 mln.