Reagują one na ruch i tembr głosu. W ten sposób można sprawdzić, jaki jest faktycznie rytm pracy ludzi i ich relacje z kolegami z firmy – po otrzymaniu bardziej wiarygodnych danych niż odpowiedzi w ankietach pracowniczych.
Pracodawcy i firmy oferujące nowe rozwiązania argumentują, że w sumie wychodzi to na dobre pracownikom. Jednym z przykładów jest Bank of America, który przed kilkoma laty poprosił grupę swych pracowników, by przez kilka dni nosiła firmowe plakietki z czujnikiem. Okazało się, że najbardziej efektywni z nich byli częścią zgranych zespołów i częściej niż reszta rozmawiali z kolegami.
W wyniku tych badań bank wprowadził grupowe przerwy w pracy, by zwiększyć częstotliwość kontaktów wśród pracowników. To przyniosło ponoć 10 proc. wzrost produktywności. W innej firmie, gdy czujnikowe badania również stwierdziły zależność między większą liczbą kontaktów z kolegami a wydajnością, kilka mniejszych kuchni dla różnych działów zastąpiono jedną większą, wprowadzono też wspólną przerwę na kawę o trzeciej po południu
Czujniki, które można umieszczać także na meblach pomagają sprawdzić, jak często pracownicy wstają od biurka, ile czasu spędzają przy lunchu i na spotkaniach. Firmy oferujące czujnikowe badania twierdzą, że na tej podstawie można wprowadzać drobne zmiany, znacząco poprawiające efektywność. Mimochodem przyznają też, że to bardzo skuteczny sposób kontroli pracowników.