Rosnące znaczenie społecznej odpowiedzialności biznesu  sprawia, że CSR dotyczy coraz większej grupy pracowników w firmach – podkreślają  Julia Bonner i Adam Friedman, specjaliści z nowojorskiej agencji PR, Adam Friedman Associates, którzy zbadali  zaangażowanie społeczne największych firm z Listy Fortune 500.

To rosnące zaangażowanie widać w USA  choćby w liczbie  publikacji raportów CSR; o ile  w 1999 r. wydawało je niespełna 500 firm, to teraz już ponad 3500. Nic dziwnego, skoro zdecydowana większość dużych spółek w Ameryce  (88 proc.)  twierdzi, że CSR  poprawia reputację firmy. Kolejne 56 proc. widzi jego pozytywny wpływ na  rentowność biznesu.  W tym ostatnim  pomaga choćby  troska o środowisko (np. związane z nią ograniczenie zużycia surowców, skutecznie  zmniejsza też koszty).

56 procent zarządów czołowych firm w USA jest mocno zaangażowanych w strategię CSR przedsiębiorstwa

Nic dziwnego, że zmienia się podejście firm do zadań CSR.  Jak podkreśla  Adam Friedman, przybywa pracodawców (np.  Intel czy Stonyfield), którzy wiążą już wynagrodzenie wszystkich pracowników – nie tylko tych odpowiedzialnych za CSR – z realizacją zadań związanych ze społeczną odpowiedzialnością biznesu.  Takie zadania pojawiają się też coraz częściej  w opisach stanowisk menedżerskich i specjalistycznych niemających bezpośredniego związku z    CSR. Amerykańscy eksperci zwracają uwagę, że już teraz coraz więcej korporacji obok CEO  i CFO, czyli dyrektorów operacyjnych i finansowych, tworzy w zarządach miejsce dla CSO – dyrektora zrównoważonego rozwoju (chief sustainability officer).

Jeśli ten trend się utrzyma, to może działy CSR przestaną być odrębnymi strukturami w  firmach i znikną wyspecjalizowane stanowiska w tym obszarze – zastanawiają się autorzy badania. Albo wręcz odwrotnie, ich liczba i rola wzrośnie – jak prognozuje David Katz, wiceprezes ds. CSR w  grupie Viacom.