Jest to możliwe, ponieważ posiada licencję pilota, a latając ją odnawia.

We czwartek, 25 listopada król Willem Alexander zdziwił zawodników piłkarskiej drużyny Feyenoord i jej kibiców, kiedy przy wejściu do Boeinga KLM lecącego z Amsterdamu do Pragi powitał ich król. A podczas rejsu jeszcze sobie z nich zażartował, bo nie ukrywał, że jest kibicem Ajaxu.

Feyenoord we czwartek wieczorem miał zaplanowany mecz ze Slavia Praha. A Holendrzy zakwalifikują się do kolejnej rundy rozgrywek Ligi Konferencji Europy UEFA ,nawet jeśli zremisują w Pradze.

54-letni monarcha jest wykwalifikowanym pilotem i jest na część etatu zatrudniony w KLM, lata po kilka dni w miesiącu. Licencję pilota zdobył w 1987 roku. W 2001 już mógł pilotować samoloty pasażerskie z licencją ATPL. Dzisiaj posiada uprawnienia na pilotowanie Boeingów i Fokkerów 70, które na początku tego stulecia KLM miała w swojej flocie. Właśnie Fokkerami Willem-Alexander woził królewską rodzinę na oficjalne wizyty. Potem, kiedy KLM zastąpiło Fokkery brazylijskimi Embraerami, holenderski monarcha zdecydował się na kolejne szkolenie, tym razem dające uprawnienia pilota Boeingów 737. A ponieważ rząd holenderski i dwór królewski latają 737 Boeing Business Jet (BBJ), to Willem-Alexander nadal może pilotować maszyny wożące oficjalne delegacje.

Żeby utrzymać licencję ATPL król musi wylatać przynajmniej 150 godzin rocznie. I lata, przynajmniej dwa razy w miesiącu siadając na fotelu I oficera, czyli po prawej stronie kokpitu. Pilotował regularne rejsy KLM z Amsterdamu między innymi do Stambułu, Aten i Paryża oraz Nicei. Chociaż bardzo chciał, nie mógł wykonywać rejsów długodystansowych, bo wymagałyby one przynajmniej 3-dniowej nieobecności w kraju, którym rządzi. No i licencji na pilotowanie długodystansowych maszyn.