Jak nie więcej. Mam wrażenie, że ten proces nigdy nie był skoordynowany. Od początku rywalizowały trzy grupy, z których każda chciała konsolidować cały sektor pod sobą: grupa gdańska, gdyńska i szczecińska. Nie było ciągłości postępowania. Dlatego potrzebne jest stworzenie solidnego i trwałego układu instytucjonalnego.
Jest już wiele kanałów pomocy dla przedsiębiorstw. Po co to rozbudowywać?
Nie chodzi o to, aby rozbudowywać, chodzi o to, aby je ograniczyć do rozsądnych i praktycznych rozmiarów. Ale ograniczywszy, umieć posłużyć się tym w sposób przemyślany, selektywny, według pewnej reguły.
Skąd wiara, że tym razem nie będzie wpadek, politycznego czy koleżeńskiego rozdawania pieniędzy?
To nie jest wiara.
Rozumiem, to jest przekonanie, że tym razem się uda.
Tak, bo nieprawdą jest, że w naszej administracji nie da się niczego przeprowadzić. Administracja rządowa napędzana strategicznym programem (i silnym przywództwem politycznym), jakim było wejście do Unii Europejskiej, wykazała niezwykłą sprawność. Dlaczego? W agendzie kolejnych rządów był wyraźnie określony cel i była struktura, która się tym zajmowała – ówczesne UKIE. Zarządzane przez profesjonalistów Jacka Saryusza-Wolskiego i Danutę Hübner. Podobny ośrodek powinien istnieć w rządzie dla prowadzenia polityki koniunkturalnej – na zasadzie „polityki opartej na dowodach” (evidence based policy*).
Pan też jako wicepremier uprawiał interwencje. Z jakim skutkiem?
Weźmy przypadek Huty Częstochowa, w której wartość długu była wyższa niż wartość majątku. Po prostu trup. Miałem przekonanie, że mamy do czynienia z bardzo nowoczesnym zakładem pracy, ale źle zarządzanym. Zainicjowałem proces restrukturyzacyjny: co tydzień spotykało się u mnie kilkudziesięciu przedstawicieli różnych instytucji i kojarzyłem ich działania. Zajmowaliśmy się w ten sposób jednym przedsiębiorstwem blisko rok. To przedsiębiorstwo zostało zrestrukturyzowane, a potem sprywatyzowane. Oczywiście wszystko odbywało się na zasadzie pomysłowego Dobromira. To był bardzo skuteczny proces, ale proces, który nie może tak w państwie wyglądać.
Inne przypadki?
Ożarów. Telefonika wykupuje fabrykę kabli i ją zamyka, bo chodziło o udział w rynku, a nie o dodatkowy potencjał produkcyjny. Miałem przekonanie, że doszło tam do pewnego rodzaju „nadużycia” własności, choć w zgodzie z prawem. Nigdy nie podważałem praw właściciela, natomiast starałem mu się uzmysłowić, że to, co robi, jest ekonomicznie nieuzasadnione. Że lepiej, aby porozumiał się z administracją i pozwolił zagospodarować tę przestrzeń. Dogadaliśmy się w końcu, choć to było niezmiernie trudne. Ustanowiliśmy w Ożarowie specjalną strefę ekonomiczną, dziś można zobaczyć, co się dzieje w mieście i w tej strefie.
Piętnaście kilometrów od centrum Warszawy, miasta, gdzie nie ma bezrobocia, powstała specjalna strefa dla inwestorów, czyli dosypano pieniędzy podatników. Ot cały cud.
Dosypano?
Ulga podatkowa to są pieniądze podatników.
To prawda, ale pytam, czy dochody, które przynosi działalność podjęta w strefie się nie liczą. Jeżeli nie, to nie myśli pan ekonomicznie, lecz dogmatycznie.
Najważniejszy wniosek z pana doświadczeń?
Trzeba przejść od chaotycznego, bałaganiarskiego działania opartego na intuicji, działania ręcznego, bez reguł, całkowicie uznaniowego, do działania przemyślanego i zinstytucjonalizowanego. W naszym zespole według określonej metody tworzona jest platforma analityczna, na podstawie której można stworzyć pewien układ analityczno-instytucjonalny.
Ale już dziś istnieją polityki rynku pracy, polityki wspierania finansowego przedsiębiorstw, gwarancje, fundusze poręczeniowe, Agencja Rozwoju Przemysłu. Mało?
Wszystko albo nie działa, albo marnie działa. Tam, gdzie podejmowana jest ze względów koniunkturalnych interwencja, musi być ona warunkowa, selektywna, czasowa, czyli mieć wyraźny punkt zamknięcia. To nie może działać na zasadzie: pan minister zwołuje dyrektorów i naczelników i mówi: musimy działać, bo przeczytałem w gazecie. Chciałbym, byśmy postępowali według pewnych reguł, a nie widzimisię.
Jak pan ocenia mikroekonomiczną politykę rządu?
Według mnie w istocie rzeczy została sprowadzona do hasła deregulacji i faktycznie sporo spraw uproszczono. Z tym, że gdy na wielu rynkach się dereguluje, to w tym samym czasie w wielu innych punktach się doregulowuje. To jest ciągle gonienie za własnym ogonem. Obcinanie pojedynczych głów hydrze. Takie odcinkowe deregulacje mają ograniczoną skuteczność. Natomiast w pozostałych dziedzinach polityki mikroekonomicznej rządzi przypadek i niekompetencja. Można by powiedzieć, że radosna twórczość. Tyle że obraz gospodarki jest coraz mniej radosny.
Jerzy Hausner w czasach PRL był działaczem PZPR (m.in. sekretarzem Komitetu Krakowskiego partii). W III RP członek SLD i Partii Demokratycznej. W rządach Leszka Millera oraz Marka Belki wicepremier oraz minister gospodarki, pracy i polityki społecznej. Obecnie członek Rady Polityki Pieniężnej z rekomendacji
Platformy Obywatelskiej.
* Evidence-based policy to polityka prowadzona zgodnie z wynikami badań analizujących zarówno programy, jak i ich rezultaty, kształtowana
przez dowody, a nie naciski, ukierunkowana na przyszłość
i na przyczyny problemów, a nie symptomy. Spopularyzowana przez rząd Tony’ego Blaira
w Wielkiej Brytanii.
Projekt, o którym mówi prof. Jerzy Hausner to "Instrument szybkiego reagowania" realizowany przy współpracy z Polską Agencją Rozwoju Przedsiębiorczości