– Borykamy się z podobnymi wyzwaniami demograficznymi co Polska, dlatego postawiliśmy sobie dwa cele: zagwarantować wypłatę świadczeń po 2030 r., a także wdrożyć nowe instrumenty, które zapobiegną ubóstwu na starość – powiedziała Yasmin Fahimi, sekretarz stanu w Federalnym Ministerstwie Pracy i Spraw Socjalnych, na spotkaniu w Warszawie z okazji 40 lat współpracy polsko-niemieckiej.
Reformy za Odrą
– Zdecydowaliśmy się ustawowo zagwarantować wysokość świadczenia osobie, która ma przepracowanych co najmniej 45 lat przy przeciętnych zarobkach. Obecnie może ona liczyć na świadczenie w wysokości 48 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Naszym zadaniem jest utrzymanie wysokości świadczenia dla takiej osoby na poziomie 46 proc. Jeśli utrzymamy składki na ubezpieczenia społeczne w wysokości 25 proc. wynagrodzenia, będzie to możliwe jedynie po podniesieniu wieku emerytalnego do 67 lat i przyznaniu dotacji demograficznej z budżetu federalnego – mówiła Fahimi.
Obecnie wiek emerytalny w Niemczech wynosi 65 lat i sześć miesięcy. Co roku będzie podnoszony o kolejny miesiąc, a następnie dwa miesiące na rok, by docelowo w 2031 r. wynosił 67 lat, bez względu na płeć.
– Na świadczenie w Niemczech składa się tzw. emerytura podstawowa przysługująca osobie, która wypracowała 45 lat. To co najmniej 48 proc. przeciętnego wynagrodzenia, które wynosi obecnie 1370 euro – tłumaczy Gunduli Rossbach, prezes Deutsche Rentenversicherung Bund.
– Faktyczny wiek przechodzenia na emerytury to obecnie 64,1 roku. Przeciętne świadczenie, jakie otrzymuje mężczyzna, wynosi ok. 969 euro miesięcznie, a przeciętna emerytura z systemu to tylko 727 euro. Średnia wysokość świadczeń jest zaniżana przez osoby, które nie wypracowały pełnego stażu. Poza tym to tylko jeden z trzech filarów dających świadczenia. Do tego trzeba doliczyć wypłacane z systemu kapitałowego i z pracowniczych programów emerytalnych – mówi Yasmin Fahimi.