Tak orzekł Sąd Najwyższy (sygn. I UK 90/07).
Stanisław M. od 28 grudnia 1985 r. do kwietnia 2000 r. pobierał rentę w związku z wypadkiem przy pracy, po którym zaliczono go do III grupy inwalidzkiej. Gdy w 2000 r. ZUS wstrzymał mu wypłatę tego świadczenia, poszedł do sądu i w apelacji wygrał prawo do renty. ZUS zaczął ponownie ją wypłacać, jednak nie złożył broni i skierował skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Gdy SN uznał, że Stanisław M. nie ma jednak prawa do renty, ZUS wystąpił do niego o zwrot 56 tys. zł, które wypłacił mu w czasie procesu.
Rencista jeszcze raz poszedł do sądu, tym razem po to, by nie oddawać pieniędzy, które wydał na swoje codzienne potrzeby.
Najpierw sąd okręgowy, a następnie apelacyjny stwierdziły, że Stanisław M. nie musi zwracać pieniędzy, ponieważ renta została mu przyznana zarówno na mocy wyroku sądowego, jak i decyzji ZUS. Poza tym wydał je na zaspokojenie bieżących i koniecznych potrzeb życiowych. Rencista nie został także w żaden sposób pouczony o braku prawa do ich otrzymywania, a pobierając rentę regularnie od 1985 r., miał podstawy sądzić, że świadczenie mu się należy. Także w tym wypadku ZUS skierował skargę kasacyjną, w której powołał się na art. 138 ustawy emerytalnej nakazujący zwrócić nienależnie pobrane świadczenia.
Sąd Najwyższy w wyroku z 4 września 2007 r. uznał, że trzeba rozróżnić „świadczenie nienależnie pobrane” w rozumieniu prawa ubezpieczeń społecznych i „świadczenie nienależne” w rozumieniu przepisów prawa cywilnego (o bezpodstawnym wzbogaceniu, a w szczególności art. 410 k.c.). Gdyby stosować w tej sprawie przepisy kodeksu cywilnego oraz złej wiary wzbogaconego, który zużył korzyść (art. 409 k.c.), to ubezpieczony powinien zwrócić pobrane świadczenia. Obowiązek wygasa, jeżeli ten, kto korzyść uzyskał, nie jest już wzbogacony, gdyż zużył ją lub utracił. Chyba że powinien się liczyć z obowiązkiem zwrotu (gdy był w złej wierze).