Jak długo ludzie pracować będą w warunkach szczególnych lub w szczególnym charakterze, tak długo powinny istnieć emerytury pomostowe lub inna forma uprawnień emerytalnych – uważają związki zawodowe. Od dzisiaj przez tydzień przedsiębiorcy, związki zawodowe i rząd rozmawiać będą w Komisji Trójstronnej na temat emerytur pomostowych. Związki zawodowe nie chcą, by emerytury pomostowe były wygasającymi świadczeniami, co proponuje rząd. Ministerstwo Pracy chce, by od przyszłego roku osoby, które pracują w warunkach szczególnych lub w szczególnym charakterze, nadal miały prawo do wcześniejszego kończenia kariery zawodowej. Dostawałyby one przez pięć lat, zanim osiągną powszechny wiek emerytalny, specjalne świadczenie: emeryturę pomostową opłacaną z dodatkowej składki. Ale prawo to miałyby tylko osoby urodzone w latach 1949 – 1968.

– Naszym zdaniem prawo do wcześniejszego kończenia pracy powinni mieć wszyscy ci, którzy pracowali przed styczniem 1999 r. i wykonywali zawód, w którym istniały przywileje emerytalne – tłumaczy Andrzej Strebski z OPZZ. Związkowcy szacują, że po przyjęciu ich założenia emerytury pomostowe istniałyby jeszcze przez jakieś 40 lat i kosztowałyby ok. 0,4 proc. PKB rocznie.

Podobnie uważa Henryk Nakonieczny z NSZZ “Solidarność”: – To specjaliści medycyny pracy powinni decydować, w jakich zawodach ludzie nie powinni długo pracować – tłumaczy. Ale też wymaga, jak mówi, konsekwencji od rządu: – Jeśli tak uznali eksperci, to nie można ustawowo ograniczać prawa do pomostówek tylko dla określonych roczników pracowników.Propozycje związków zawodowych krytykują ekonomiści zajmujący się ubezpieczeniami społecznymi.

Dla prof. Urszuli Sztanderskiej z SGH taki pomysł jest bez sensu. – Istnieją dwie możliwości. Albo damy ludziom emerytury i w ten sposób będziemy akceptować warunki pracy, w których ludzie niszczą sobie zdrowie, albo wymyślimy sposoby na to, by mogli pracować w innych zawodach, a pracodawców będziemy mobilizowali do poprawiania warunków pracy – tłumaczy. I dodaje, że w innych krajach wybrano drugą metodę i źle by było, gdybyśmy tylko my sankcjonowali “enklawy choroby”. Podobnego zdania jest prof. Danuta Koradecka, dyrektor Centralnego Instytutu Ochrony Pracy: – Nie powinniśmy sankcjonować zwyczaju wyrzucania ludzi z rynku pracy, tylko stworzyć im warunki do dalszej aktywności.