Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej przygotowało projekt nowelizacji [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=174274]ustawy o organizacji i funkcjonowaniu funduszy emerytalnych[/link]. Zakłada on wprowadzenie radykalnego ograniczenia podstawy obliczenia maksymalnego wynagrodzenia, które może zrealizować operator zarządzający danym funduszem – powszechne towarzystwo emerytalne. Działanie ma być dwutorowe: zmniejszenie o połowę maksymalnej kwoty potrącenia ze składki (z 7 proc. do 3,5 proc.) oraz – co ważniejsze – ustanowienie maksymalnego wynagrodzenia PTE w kwocie sumarycznie 0,042 proc. aktywów netto wynoszących 20 mld zł lub więcej. Najbardziej zauważalna tego konsekwencja to ta, iż aktywami netto o wartości powyżej 20 mld złotych operator miałby zarządzać za darmo. Nie będzie on miał żadnej ekonomicznej zachęty do zwiększania efektywności OFE powyżej tej kwoty. Obecnie na rynku funkcjonują dwa OFE, które zgromadziły taką ilość aktywów netto. Teraz zostaną za to przykładnie ukarane.

Kara, jaką rząd chce wymierzyć funduszom cieszącym się największym zaufaniem, dotknie jednak nie tylko inwestorów, którzy zawierzając polskiemu regulatorowi, zainwestowali duże pieniądze, kierując się wieloletnią perspektywą finansową. Autor w uzasadnieniu projektu deklaruje potrzebę zwiększenia konkurencji cenowej na rynku funduszy emerytalnych oraz redukcję kosztów funkcjonowania PTE, a przez to zwiększenie środków na rachunkach członków OFE. Wbrew tej tezie kara w pierwszej kolejności dotknie samych ubezpieczonych, choćby dlatego że stracą oni możliwość wybrania tych OFE, które z ich punktu widzenia są dzisiaj najtańsze.

Projekt uderza w podstawy rynku funduszy emerytalnych. OFE są przecież prowadzone przez przedsiębiorców, a oni z zasady nie sprawdzają się jako fundatorzy emerytur. Duże spółki, których dochód zostanie nagle ucięty, będą bardziej dbać o ograniczenie ryzyka inwestycyjnego. Część klientów może od nich odejść, spodziewając się spadku jakości inwestowania. Pozostałe PTE dostosują swój model biznesowy do nowych realiów prawnych. Skupią się więc na intensywnym pozyskiwaniu „opłacalnych” klientów (choć projekt przewiduje wymuszenie na PTE rezygnacji z wydatków akwizycyjnych), tak aby pojedyncza składka była wysoka, ale wielkość aktywów nie za duża. Zmniejszą również efektywność inwestowania, aby gromadzone środki nie przekroczyły ustawowego progu.

Skutki nowej regulacji odczują też podatnicy, kiedy urażeni zagraniczni inwestorzy zaczną dochodzić w arbitrażach międzynarodowych a la Eureco gigantycznych odszkodowań od Skarbu Państwa z tytułu utraconych bezpowrotnie i nagle inwestycji, wskazując przy tym na naruszenie przez Polskę podstawowych zasad konstytucyjnych oraz reguł prawa wspólnotowego. Ale niekorzystne skutki zmian dotkną również tych PTE, które poczują wiatr w żaglach, gdy po wejściu w życie nowelizacji zachwieją się rynkowi liderzy. Wiatr zmieni kierunek, gdy Komisja Europejska zacznie się zastanawiać, w jakiej kwocie zażądać od nich zwrotu nielegalnej pomocy publicznej, którą otrzymają dzięki projektowanej ustawie. Rozumowanie Komisji będzie zresztą proste: największe PTE muszą pozostawić w publicznym majątku OFE sporą część dotychczasowych dochodów, a pozostałe spółki – nie. I w ten sposób urzędnicy Unii dojdą do konkluzji, która w Polsce już nikogo nie dziwi: dzięki zmianie prawnej znów ktoś, kto zbyt dobrze sobie radzi, ma zostać za to ukarany.