Szefowa niemieckiego rządu nie ma w Izraelu złej prasy. Przypomina się nierzadko jej oświadczenie, że bezpieczeństwo Izraela jest częścią niemieckiej racji stanu.
Jednak nieskrywaną irytację wywołuje w Izraelu stanowisko Berlina w sprawie międzynarodowego porozumienia z Iranem zawartego trzy lata temu. Miało zapobiec uzyskaniu przez Iran broni atomowej. Niemcy jako jeden z sygnatariuszy tego porozumienia starają się utrzymać je w mocy mimo wycofania się z niego USA. Administracja Donalda Trumpa przywróciła właśnie system sankcji gospodarczych wobec Iranu, starając się wymóc na Teheranie dodatkowe gwarancje wykluczające rozbudowę programu atomowego w przyszłości. Niemcy są temu przeciwne i wraz z Rosją, Chinami, Francją i Wielką Brytanią oraz UE pracują obecnie nad systemem rozliczeń finansowych mających uniemożliwić Waszyngtonowi objęcie sankcjami także firm państw handlujących nadal z Iranem.
– Mam zrozumienie dla stanowiska Izraela. Jest niewątpliwie zagrożeniem stacjonowanie irańskich oddziałów po drugiej stronie Wzgórz Golan – oświadczyła Merkel w Jerozolimie, starając się załagodzić atmosferę.
Sprawy wewnętrzne?
Walczące po stronie sił prezydenta Asada w Syrii irańscy Strażnicy Rewolucji i ich zwolennicy są stałym celem nalotów izraelskiego lotnictwa. Słowa Merkel oznaczają, że jest po stronie państwa żydowskiego w sprawach bezpieczeństwa. Stąd dostawy na niezwykle korzystnych warunkach sześciu okrętów podwodnych zdolnych do przenoszenia ładunków nuklearnych, których oficjalnie Izrael nie posiada.
Jednak Berlin otwarcie krytykuje liczne przypadki naruszenia praw człowieka na ziemiach okupowanych oraz osadnictwo żydowskie na tych obszarach. Opowiada się też zdecydowanie za pokojowym rozwiązaniem konfliktu palestyńsko-izraelskiego według formuły „two state solution”, czyli współistnienia Izraela i państwa palestyńskiego.