"Rzeczpospolita": W wyborach do Rady Miasta zanotował pan najwyższy wynik w Gdańsku. Miał pan ponad 4 000 głosów więcej niż Paweł Adamowicz. Jak może zmienić się Gdańsk, gdyby został pan jego prezydentem?
Kacper Płażyński, kandydat PiS na prezydenta Gdańska: To bardzo dobry wynik, startowaliśmy w tym samym okręgu. Serdecznie dziękuję gdańszczanom ze Śródmieścia, Oruni Górnej, Chełmu, Ujeściska i Łostowic za tak wielkie poparcie i proszę o ponowną mobilizację 4 listopada. Jeśli nam się uda, Gdańsk będzie miastem rządzonym przez swoich mieszkańców, a nie deweloperów i wielki biznes. Samorząd gdański skupi się wreszcie na ciężkiej pracy dla mieszkańców, a nie rozpętywaniu politycznych awantur. Ta ciężka praca jest konieczna, jeśli chce się zrealizować ambitny program przedstawiany przez nas w kampanii.
Jak chce pan przekonać do siebie tych, którzy nie wiedzą na kogo zagłosować?
To dzieje się codziennie. Pracujemy od świtu do nocy. Rozmawiamy z mieszkańcami na ulicach, za pomocą mediów społecznościowych czy, tak jak teraz, tych klasycznych. Prezentujemy program, który jest świetnie przez gdańszczan odbierany. I nie ma dla nas znaczenia, czy ktoś głosował w pierwszej turze na Jarosława Wałęsę, Pawła Adamowicza czy pozostałych kandydatów. Mamy dobrą ofertę dla wszystkich gdańszczan, bez względu na ich sympatie polityczne. Tak postrzegam normalne, racjonalne prowadzenie kampanii wyborczej do samorządu. I uważam, że to zaprocentuje.
Premier Morawiecki wspiera kandydatów PiS w poszczególnych miastach. Pana też wesprze?