Joko Widodo został ich zdecydowanym zwycięzcą (85,6 mln głosów, czyli 55,5 proc.), ale jego rywal Prabowo Subianto zamierza zaskarżyć wynik i mówi o nadużyciach w procesie wyborczym. Zwolennicy byłego generała, który przegrał z Joko Widodo już po raz drugi, zapowiedzieli na środę protesty.
265-milionowa Indonezja to trzeci pod względem liczby mieszkańców kraj (po Indiach i USA), w którym odbywają się demokratyczne wybory. Na dodatek rozrzucony na kilkunastu tysiącach wysp, co utrudnia ich przeprowadzenie. Frekwencja wyniosła jednak aż 82 proc.
Prezydent ma dużą władzę, jest też szefem rządu. Widodo uchodzi za umiarkowanego, w kampanii zarzucano mu, że jest za mało muzułmański (wyznawcy islamu to 90 proc. społeczeństwa). Znany intelektualista muzułmański z Wielkiej Brytanii Ziauddin Sardar nadzieję na reformę islamu pokłada w demokratycznej i rozdyskutowanej Indonezji. Jednak coraz więcej muzułmanów i tu się radykalizuje, dlatego Widodo startował wraz z kandydatem na wiceprezydenta Marufem Aminem, sędziwym duchownym muzułmańskim, któremu zachodnie media wytykają tworzenie atmosfery niechętnej homoseksualistom.