To np. zapowiedź pozwu wobec MEN dziesięciu największych miast za koszty poniesione przy reformie edukacji. W Gdańsku trwa spór wokół ECS czy takich miejsc jak Westerplatte, co było m.in. przedmiotem wtorkowej rozmowy prezydent Aleksandry Dulkiewicz z premierem Mateuszem Morawieckim. Samorządowcy twierdzą, że to wszystko jest kontratakiem wobec działań PiS. – Tezy wynikają z zagrożenia, jakie dostrzegają samorządowcy w obszarze decentralizacji struktur władzy – mówi prezydent Krzysztof Żuk (PO) w rozmowie z „Kurierem Lubelskim". Żuk zapowiada w tej samej rozmowie, że 31 sierpnia, w szczycie kampanii, poznamy finalne tezy samorządowe.
Po co opozycji samorządowcy? Celem numer jeden – jak wynika z naszych rozmów – jest próba zwiększenia jesiennej frekwencji w miastach. Kluczowi prezydenci (może poza Jackiem Karnowskim) nie wystartują, ale ich udział w kampanii, podobnie jak start polityków z samorządowym doświadczeniem, ma być korzystny w uruchomieniu rezerw w miastach. Platforma jest przekonana, że takie rezerwy istnieją. Wewnętrzne badania zamówione po wyborach 26 maja mają to wskazywać.
Drugi cel – jak wynika z naszych rozmów – jest długoterminowy i dotyczy wprowadzenia do polityki nowych ludzi, nowych postulatów ogniskujących się wokół samorządności, która wśród Polaków zbiera bardzo wysokie noty. Najlepszym sygnałem, że opozycja traktuje sprawę poważnie ma być wejście do sztabu Jacka Karnowskiego. Poza samorządowcami, listy nowej koalicji mają uzupełniać młodzi ludzie.
Korzenie samorządowe
Pomysł dotyczący zaangażowania samorządowców i tego, że zmiana polskiej polityki i zwycięstwo nad PiS zacznie się od miast, ma swoje korzenie w kampanii samorządowej 2018 r.
– Żeby wygrać wybory parlamentarne, musimy najpierw wygrać wybory samorządowe. Musimy obronić polską samorządność, bo dziś samorząd, miasta to ostatnie bastiony wolności – mówiła już w lipcu 2018 roku Katarzyna Lubnauer, szefowa Nowoczesnej. Podkreślała też, że miasta muszą przejąć zadania, z których wycofało się państwo pod rządami PiS .
Stopniowo język dotyczący miast stał się obowiązujący w istniejącej wówczas Koalicji Obywatelskiej. Rafał Trzaskowski powtarzał, że zwycięstwo w Warszawie to pierwszy krok do wygranej nad PiS. Po wyborach samorządowych, a jeszcze przed kampanią europejską, do mediów trafił koncept opozycji „samorządowej listy" do Senatu i postawienia na prezydentów dużych miast.