Seehofer to minister spraw wewnętrznych Niemiec i prominentny polityk bawarskiej CSU. Wczoraj, wypowiadając się dla tabloidu "Bild" zapowiedział, że właśnie jako szef federalnego MSW złoży doniesienie na publicystkę Hengameh Yaghoobifarah w związku z podejrzeniem popełnienia przez nią przestępstwa.
Publicystka napisała tydzień temu felieton w niewielkim mocno lewicowym dzienniku "taz", w którym zaatakowała instytucję policji i niemieckich policjantów. Wszystko to na fali antyrasistowskich protestów, które wybuchły w USA po zabiciu przez białego policjanta czarnoskórego George'a Floyda.
Autorka artykułu w "taz" rozważała, jak by wyglądał świat po likwidacji policji, wszystkich funkcjonariuszy uznała, już w tytule, za nie nadających się do wykonywania zawodu i proponowała, by wylądowali na wysypisku śmieci.
Tekst wzbudził oburzenie w środowisku policyjnym już w zeszłym tygodniu. Minister odpowiedzialny za policję, czyli Horst Seehofer, zareagował zdecydowanie w niedzielę. Był bowiem wstrząśnięty wydarzeniami w Stuttgarcie, stolicy Badenii-Wirtembergii. Chuligani wywołali zamieszki o skali dawno w Niemczech niewidzianej. Nie tylko niszczyli i kradli, ale i brutalnie atakowali policjantów. Co najmniej 20 funkcjonariuszy zostało rannych, do 630-tysięcznego miasta ściągnięto dodatkowe posiłki. Chuliganów było kilkuset, media piszą, że około 500, część wznosiła kojarzone z fundamentalistami islamskimi okrzyki "Allahu Akbar!" - słychać to na filmie prezentowanym na stronie internetowej przez najważniejszy tabloid Niemiec "Bild". Na razie wydaje się, że burdy wywołała próba skontrolowania podejrzanego o handel narkotykami 17-latka, któremu na pomoc ruszyli chuligani.
Bojówkarzy potępiły prawie wszystkie siły polityczne w Niemczech, z lewicowymi Zielonymi (rządzą i w Stuttgarcie, i całym landzie) i lewicową SPD włącznie. I wszystkie podkreślały, że "stoją po stronie naszych policjantów".