Reklama
Rozwiń
Reklama

Indie: Podzielone miasto Delhi po rozruchach

Protest przeciw ustawie imigracyjnej zamienił się w krwawe antymuzułmańskie rozruchy.

Aktualizacja: 28.02.2020 05:05 Publikacja: 27.02.2020 18:56

Indie: Podzielone miasto Delhi po rozruchach

Foto: AFP

„Podzielone miasto” – powiedział jeden z mieszkańców tych rejonów stolicy. W uliczkach pojawiły się barykady i zapory oddzielające miejsca zamieszkane przez muzułmanów od hinduskich.

– Przemoc ogranicza się do w sumie niewielkich rejonów Delhi, ale przypomina to początki pogromów sikhów w 1984 roku – uważa politolog i polityk Yogendra Yadav.

Wtedy, po zamordowaniu przez sikhijskich fundamentalistów premier Indiry Ghandi, w pogromach zginęło ponad 3,5 tys. sikhów. Obecnie na północno-wschodnich przedmieściach Delhi naliczono już 35 zabitych i ponad 200 rannych. Nie mniej niż jedna piąta z nich miała rany postrzałowe z broni palnej – używała jej zarówno policja przy rozpędzaniu tłumów, jak i zwalczające się grupy z obu stron.

W czwartek Organizacja Współpracy Islamskiej, grupująca 57 państw muzułmańskich, wezwała Indie, by położyły kres antymuzułmańskim wystąpieniom.

Pogromy z zaskakującą gwałtownością wybuchły już w niedzielę. Dzień wcześniej jeden z polityków rządzącej Partii Ludowej premiera Narendry Modiego, Kapril Mishra, wezwał stronników, by „zrobili porządek” z siedzącym protestem przeciw ustawie emigracyjnej. A ci zaatakowali demonstrantów.

Reklama
Reklama

W grudniu w Indiach przyjęto nowe prawo, które umożliwia szybsze otrzymanie obywatelstwa mieszkańcom sąsiednich krajów, którzy należą do prześladowanych mniejszości – sikhów, hindusów czy chrześcijan. Oburzenie wywołało to, że ustawa nie przewiduje takiej możliwości dla muzułmanów, co uznano za dyskryminację i naruszenie świeckiego charakteru państwa. Protest połączył muzułmanów i część świeckich hindusów, a jeszcze w grudniu w różnych starciach z tego powodu zginęło około 25 osób. Potem sprzeciw ograniczał się do siedzącego protestu w jednym z północno-wschodnich rejonów Delhi, w większości zamieszkanym przez muzułmanów.

Atak hindusów doprowadził do spalenia miejscowego meczetu, pobicia imama i prawdopodobnie zabicia muezzina (tak twierdzą miejscowi).

Muzułmanie nie pozostali dłużni i w wielu miejscach przedmieść wybuchły pożary. – Na 100 procent zostały one zaplanowane – tłumaczył rzecznik rządzącej Partii Ludowej Tajinder Pal Singh Bagga. Uważa, że miały na celu „zniszczenie wizerunku kraju” – który właśnie odwiedzał prezydent Donald Trump – a „chaos podsycały” partie opozycyjne. – W 24 godziny to się skończy – dodał, zapowiadając wprowadzenie do miasta oddziałów paramilitarnych.

Opozycja oskarżyła rząd i Partię Ludową o tolerowanie rozruchów. – Rząd zachowuje się jak milczący widz – powiedziała szefowa Partii Kongresowej Sonia Ghandi. Opozycja przypomniała, że obecny premier dość konsekwentnie prowadzi politykę antymuzułmańską, ostatnio odbierając specjalny status Kaszmirowi, jedynej prowincji Indii, w której większość mieszkańców stanowią muzułmanie.

Polityka
USA uderzyły w bojowników Państwa Islamskiego, którzy atakowali chrześcijan
Polityka
Rzecznik Kremla napomina Polskę: W G20 nie ma miejsca na wypaczenia i politykę
Polityka
KE reaguje na zakaz wjazdu do USA dla pięciorga Europejczyków. Wśród nich unijny komisarz
Polityka
Donald Trump wchodzi na pomnik prezydenta Kennedy’ego
Polityka
„Zestaw danych 8”. Są nowe dokumenty w sprawie Jeffreya Epsteina
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama