Harcerz jest za grzeczny na wielką politykę

Nazwisko ministra infrastruktury, Cezarego Grabarczyka pojawia się w mediach za każdym razem, gdy dziennikarze spekulują o zmianach w rządzie. Jest podobno jednym z pierwszych do wymiany

Publikacja: 24.05.2008 01:58

Harcerz jest za grzeczny na wielką politykę

Foto: Fotorzepa, Wojciech Grzędziński Woj Wojciech Grzędziński

Przez całą poprzednią kadencję Cezary Grabarczyk przygotowywał się do roli ministra sprawiedliwości. Kierował Sejmową Komisją Sprawiedliwości i nadzwyczajną komisją do opracowania zmian w kodeksach. Skutecznie bronił w Trybunale Konstytucyjnym mandatów samorządowców, którzy za późno złożyli oświadczenia majątkowe. Wśród nich była m.in. prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.

To on dowodził też niekonstytucyjności tzw. bankowej komisji śledczej. I skutecznie przyblokował jej prace.

A jednak Donald Tusk nie powierzył mu Ministerstwa Sprawiedliwości. Bo – jak mówi się w Klubie PO – Grabarczyk nie jest żołnierzem Tuska. Sympatyzuje z zepchniętą na margines konserwatywną częścią Platformy.

Dlaczego w takim razie lider PO w ogóle powierzył mu jakieś ministerstwo? Politycy Platformy uważają, że maczał w tym palce Mirosław Drzewiecki od lat rywalizujący z Grabarczykiem. – Chciał, żeby Grabarczyk spalił się w rządzie i w polityce, bo wiadomo, że szybkich efektów budowania autostrad nie będzie – mówi polityk PO.

Jest też inne wytłumaczenie. – Grabarczyk jest bardzo lubiany w klubie – mówi osoba bliska ministrowi. – Gdyby został w Sejmie, mógłby zbudować wewnątrzpartyjną opozycję. A jako minister nie ma na to szans. Jest i kolejne pytanie: dlaczego Grabarczyk zgodził się objąć resort infrastruktury? – Ma doświadczenia w tym zakresie, był przecież wiceprezesem Urzędu Zamówień Publicznych – tłumaczy jego kolega.

Grabarczyk pracował w tym urzędzie przez rok. Potem, w 1999 r., premier Jerzy Buzek zrobił go wicewojewodą łódzkim. Grabarczyk stał się królem łódzkiej śmietanki towarzyskiej – uczestniczył w balach i imprezach. Lokalne kroniki towarzyskie donosiły o licznych konkursach, w których startował jako zapalony narciarz, golfista i żeglarz. Wziął nawet udział w zawodach dla VIP na ścianie wspinaczkowej. Za to nie udało mu się zrealizować obietnicy uruchomienia szybkiego pociągu, który trasę z Łodzi do Warszawy miał pokonywać w 45 minut.

Jednak Grabarczyk nie wyzbył się marzeń o szybkich kolejach. Obejmując ministerstwo, zapewniał, że będą jednym z hitów rządu. Jako świeżo upieczony minister odbył nawet podróż lokomotywą pociągu relacji Warszawa – Kraków, żeby się przekonać, jak wygląda praca maszynistów. – I nie sprzedał tego do mediów, bo uznał, że to nie wypada – dziwi się jego znajomy.

Ale prawda jest też taka, że Grabarczyk to mało medialny polityk. W trakcie cosobotniej audycji „Śniadanie Radia Łódź” wykańczał polityków i słuchaczy swoimi nudnymi wywodami. – Mówił rozwlekle, wolno dochodził do puenty, a pozostali politycy machali rękami i stukali palcami w zegarki, żeby wreszcie skończył – opowiada gospodarz programu Jarosław Naze. – Grabarczyk śmiał się potem z siebie, ale w kolejnym „Śniadaniu” robił to samo.

...i tego nikt nie zawróci – tymi słowami minister rozpoczął spotkanie z mieszkańcami Augustowa w sprawie spornej obwodnicy dla TIR. Nie miał jednak dobrych wiadomości dla mieszkańców. Nie obiecał, że lada chwila budowa przez dolinę Rospudy ruszy. Przeciwnie – dawał do zrozumienia, że rząd musi się liczyć ze zdaniem Brukseli w tej sprawie, a Unia nie popiera tego planu.

Ta obwodnica to niejedyny problem, z jakim zmaga się Grabarczyk. Musiał tłumić w zarodku kiełkujący na kolei strajk. Prasa atakowała go za to, że nie obniżył opłat za przejazd autostradą A1, mimo że droga jest w remoncie. Opozycja zarzuca też Grabarczykowi, że departamenty związane z wykorzystaniem funduszy unijnych powierzył młodej, 30-letniej wiceminister Patrycji Wolińskiej, która doświadczenie zdobyła jako pełnomocnik prezydenta Chełma i wicedyrektor w lubelskim urzędzie marszałkowskim.

Jest też krytykowany za brak autostrad. To kolejny minister, o którym chodzą pogłoski, że z tego powodu zostanie odwołany. – Te pogłoski częściowo rozpuszczają lobbyści na zlecenie firm budowlanych – mówi człowiek z branży PR.

Budowa autostrad to żyła złota dla firm, więc ten, kto traci kontrakty, usiłuje je odzyskać. Za rządów PiS jeden z urzędników wykazał nawet, że pogłoski o dymisji Jerzego Polaczka zbiegają się w czasie z decyzjami niekorzystnymi dla jednego z inwestorów, z którym w końcu zerwano współpracę. Dziś tej firmie udało się wrócić do gry.

W młodości Grabarczyk był instruktorem harcerskim. W latach 80. został zastępcą komendanta hufca ds. programowych. Dekadę później wciągnęła go polityka. Jednak coś z harcerza zostało w Grabarczyku do dziś. Politycy mówią o nim wyłącznie w samych superlatywach.

Grabarczyk dużo obiecywał, że wybuduje drogi. PO rządzi pół roku, a dróg jak nie było, tak nie ma Piotr Krzywicki poseł niezależny

Marek Wikiński z SLD: – Byłem jego zastępcą w komisji ds. kodyfikacji i mogę o nim mówić wyłącznie dobrze. To bardzo elegancki jegomość, podobający się paniom, koleżeński i uczynny. Często odstępował mi gabinet szefa komisji, gdy miałem gościa.

Leszek Miller, lewicowa sława z Łodzi: – Koledzy samorządowcy zawsze twierdzili, że jest pragmatykiem. Można się z nim dogadać.

Julia Pitera z PO: – To uosobienie spokoju. Wyważony, bezkonfliktowy, nie ma skłonności do intrygowania. To po prostu dobry kolega.

Grabarczyk potrafi też zaskakiwać. Rok temu powiedział, że „IV RP ma krew na rękach”. To był najostrzejszy komentarz do sprawy samobójstwa Barbary Blidy, jaki padł z trybuny sejmowej. I zupełnie nie pasował do Grabarczyka. – Byliśmy zaskoczeni. Takie ostre słowa w jego ustach? Ta sprawa widocznie mocno nim wstrząsnęła – wspomina Iwona Śledzińska-Katarasińska, posłanka Platformy.

Łódzcy działacze PO uważają jednak, że Grabarczyk jest chorobliwie ambitny, ale za miękki na politykę. – Ma za dużą kindersztubę, uważa, że nikogo nie wolno odsuwać na bok, a tak się nie da – mówi jeden z nich. Ale są i tacy, którzy znają Grabarczyka z innej strony. Tajemnicą poliszynela jest, że minister zawziął się na marszałka województwa Włodzimierza Fisiaka. Chciałby go zdjąć ze stanowiska jeszcze przed wakacjami. – Fisiak zaczął prowadzić własną politykę, nie licząc się ze zdaniem szefa regionu i do urzędu sprowadza znajomych – mówi działacz PO. – Tego Grabarczyk nie toleruje.

Fisiak uchował się dotąd na stanowisku, bo jest zaprzyjaźniony z najsilniejszym w Łodzi politykiem PO – Drzewieckim, ministrem sportu i zaufanym Tuska.

To Grabarczyk – który tworzył w Łodzi struktury KLD, UW, a później PO – wciągnął do polityki rzutkiego, ale nieznanego biznesmena Drzewieckiego. Na swoją zgubę. Dziś toczą zimną wojnę. To Drzewiecki, który sprytnie wkręcił się do kierownictwa KLD, zesłał Grabarczyka na sieradzką listę kandydatów do Sejmu. Zablokował też – wspólnie ze Śledzińską-Katarasińską – jego kandydaturę na prezydenta Łodzi. Politycy twierdzą, że ma kompleks uznanego prawnika. I że metodycznie podbiera mu zaplecze, oferując różne funkcje związane z Euro 2012.

Ale za to Grabarczyk wygrał wybory na szefa wojewódzkiej PO. – Koncertowo odstrzelił Śledzińską w tych wyborach – wspomina łódzki działacz PO. – Nawet część jej zaplecza głosowała na niego. I trudno się dziwić, bo w polityce gabinetowej jest bardzo sprawny. Do każdego podejdzie, zagada i zwycięża osobowościowo.

Po tym sukcesie Grabarczyk zażądał pierwszego miejsca na łódzkiej liście do Sejmu. Zarząd regionu mu je dał, ale Tusk zdecydował inaczej – pierwsze miejsce przypadło Drzewieckiemu, a drugie Śledzińskiej-Katarasińskiej. Grabarczyk wylądował na trzeciej pozycji, ale i tak wybory wygrał.

– Uzyskał świetny wynik – przyznaje z podziwem Piotr Krzywicki, łódzki poseł, który niedawno odszedł z Klubu PiS. Ale dodaje, że Grabarczyk za dużo naobiecywał, chodził i pokazywał, gdzie wybuduje drogi, dokończy budowy. No i PO rządzi pół roku, a dróg jak nie było, tak nie ma. – Ludzie przychodzą nawet do mnie, bo się znamy, i skarżą się, że Grabarczyk nic nie rusza – sądzi Krzywicki. – On sobie tą kampanią i potem tym stanowiskiem ministra infrastruktury strzelił w stopę.

Polityka
Magdalena Biejat kandydatką Lewicy. „Dziewczyna z sąsiedztwa”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Lewica wybrała swoją kandydatkę na prezydenta
Polityka
Czarne chmury nad ministrem Wieczorkiem. Nawet wniosek PiS niewiele może już zmienić
Polityka
Sondaż: Jak zmieniło się zdanie Polaków o Nawrockim, gdy został kandydatem PiS?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni