Janusz Palikot, który po pięciu latach odszedł z Platformy i zaczął budować Ruch Poparcia Palikota (RPP), jeszcze w październiku zapowiadał, że pożegna się z Sejmem.

Zadeklarował wówczas, że złoży mandat 6 grudnia. Wybór daty nie był przypadkowy. Po rezygnacji Palikota miejsce w ławach poselskich mógłby zająć Zbigniew Wojciechowski, jeden z rywali Krzysztofa Żuka, kandydata PO na prezydenta Lublina (Żuk w niedzielę wygrał wybory).

Ostatecznie Palikot przełożył jednak termin złożenia mandatu. Tłumaczy, że zrezygnował w związku z zaplanowaną na wczoraj wizytą prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa w Polsce. W listopadzie w swoim blogu poseł z Lublina precyzował, że nie chciałby, aby jego odejście z Sejmu przyćmiły inne wydarzenia.

Kiedy więc przestanie być posłem? Tego Palikot zdradzać nie chce. „Będzie niespodzianka” – napisał wczoraj „Rz”.

Jeśli analizować zapowiedzi posła, to niespodzianka może być nawet spora. Poseł wczoraj w oświadczeniu zaznaczył bowiem: „Nie bez znaczenia pozostają apele tysięcy sympatyków i członków RPP, którzy proszą, bym tego nie robił”. – Ludzie z ruchu proszą go, by nie rezygnował z mandatu, bo jako poseł ma więcej możliwości działania – mówi „Rz” współpracownik Palikota. Według niego chodzi m.in. o dostęp do ważnych dokumentów, projektów ustaw i mediów.