Będzie comeback Giertycha?

Roman Giertych marzy o wielkiej polityce. Wie jednak, że z łatką eurosceptyka i radykała jest niewybieralny. Polityczny plan ma rozpisany na wiele lat. Obrona Michała Tuska to jego element

Publikacja: 08.09.2012 13:00

Będzie comeback Giertycha?

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Reprezentowanie syna Donalda Tuska jest dla Romana Giertycha, byłego lidera LPR i wicepremiera w rządzie z PiS i Samoobroną, ważnym elementem odcinania etykiety skrajnego narodowca i dryfowania w kierunku mainstreamu.

– Giertych po upadku Ligi Polskich Rodzin wyciągnął kilka ważnych wniosków – mówi „Rz" dobrze znająca go osoba. Pierwszy wniosek jest taki, że nie ma sensu tworzenie partii małej, wyrazistej, skierowanej do wąskiego elektoratu, bo taka formacja zawsze będzie skazana na bycie mniejszościowym koalicjantem, bez większego wpływu na państwo. A to Giertycha – jak podkreśla nasz rozmówca – już nie interesuje. Drugi wniosek: elektorat tak wyrazistej partii jednego tematu, opartej głównie na eurosceptycyzmie, jaką była LPR, jest bardzo chimeryczny.

– Giertych jest spokojny, przyczajony, gra raczej na osłabienie centralnej władzy w Platformie i na Radka, ale docelowo to siebie widzi w roli przywódcy – mówi nam osoba, dobrze znająca b.szefa LPR.

To nieodosobniona opinia. Wielu rozmówców podkreśla, że Giertychowi wcale nie chodzi o Platformę, lecz raczej o stworzenie czegoś własnego, ale już nie tak radykalnego jak LPR.

LPR? Nigdy więcej

Zaprzyjaźnione z nim osoby opowiadają, jak w 2007 r. Giertych, kiedy Liga nie dostała się do Sejmu, mówił im wprost: więcej takiej partii tworzyć nie będę, bo nie warto. – Do tego dochodzi fakt, że zasadniczo zmieniła się życiowa pozycja samego Giertycha. Kiedy tworzył LPR, wyrażał poglądy swojego środowiska, teraz funkcjonuje w innym i jego poglądy wyraża. Reprezentuje wyższą klasę średnią, ma takich, a nie innych znajomych – opowiada kolejny znajomy Giertycha. – To cynizm? – Pewnie trochę cynizm, trochę sytuacja, w jakiej się znajduje, trochę zwykła kalkulacja – brzmi odpowiedź.

– Na początku swojej politycznej drogi nie mógł być mniej radykalny, pochodząc z takiej rodziny. Ma to we krwi – uważa Ryszard Czarnecki, europoseł PiS, przypominając, że dziadek Giertycha – Jędrzej – i ojciec Maciej byli silnie zaangażowani w ruch narodowy. – Biorąc pod uwagę ich silne endeckie przekonania, Roman Giertych wybrał budowę ugrupowania katolicko-narodowego.

Dziś wszyscy zastanawiają się, jakie naprawdę poglądy ma Giertych. Wątpliwości co do narodowych przekonań Giertycha nestor prawicy prof. Wiesław Chrzanowski zgłaszał już w 2007 roku. – Nie patrzy już na rzeczywistość w sposób tak doktrynerski jak ojciec i dziadek, ale mam też wrażenie, że znacznie więcej jest w tym koniunkturalnej politycznej gry – mówił.

Rozmówcy „Rz" nie mają wątpliwości, że Giertycha do polityki mocno ciągnie. Wie on jednak, że miną jeszcze lata, zanim Polacy zapomną mu jego wcześniejsze „wybryki", za które media nie zostawiały na nim suchej nitki.

Najbardziej zwalczała go „Gazeta Wyborcza". Gdy był ministrem edukacji, nagłaśniała protesty młodzieży przeciwko jego planom (ze słynnym hasłem: „Giertych do wora, wór do jeziora"), wymyśliła też swego czasu plebiscyt na największe kuriozum edukacyjne, który nazwała... „Giertychy roku". Nie oszczędzał go także TVN, z którym wygrał później proces. Nie przeszkadza mu to jednak udzielać dziś wywiadów zarówno „Wyborczej", jak i TVN.

„Skoro media zrobiły ze mnie wariata, to tylko media mogą to teraz zmienić" – zdaje się myśleć Giertych, który udzielił ostatnio wywiadów prawie wszystkim mediom papierowym i elektronicznym.

Z „Rz" jednak nie chciał rozmawiać. – Nie gadam z wami, bo we mnie walicie. A jak ktoś we mnie wali, to albo nie gadam, albo pozywam – oznajmił. – Na razie jesteście na czarnej liście. Poza tym jestem osobą prywatną i nie muszę rozmawiać z mediami.

Nie zmienia to faktu, że media odgrywają kluczową rolę w przyjętej przez niego strategii. – Obecna wzmożona aktywność i udzielanie pomocy prawnej politykom Platformy to próba zamazania dotychczasowego wizerunku. To strategia likwidacji obciachowości – ocenia Kazimierz Michał Ujazdowski, poseł PiS, który zasiadał z Giertychem w jednym rządzie. – To dość radykalna konwersja jak na kogoś, kto jeszcze niedawno chciał reprezentować spuściznę Romana Dmowskiego, a dziś jest pomocnikiem liberalnych polityków i mediów – dodaje.

Coraz bliżej Platformy

To, a także ostra krytyka PiS i Jarosława Kaczyńskiego, sprawiło, że pojawiły się plotki na temat jego ewentualnego startu z list Platformy, np. w wyborach do europarlamentu. O tym, że znalazłoby się dla niego miejsce na prawym skrzydle Platformy, mówił kilka dni temu Stefan Niesiołowski (mimo, że jeszcze niedawno nazywał Giertycha politycznym trupem).

Sam Giertych również bardzo ciepło w ostatnim czasie wypowiada się o partii Donalda Tuska. – Reprezentantem polskiej prawicy powinna być PO. Platforma może być niczym amerykańska partia republikańska, w której są i skrajni prawicowcy, i lewicowcy w stylu Palikota – mówił w wywiadzie.

Może to dziwić, zwłaszcza tych, którzy pamiętają, jak krytycznie były lider LPR mówił o PO jeszcze kilka lat temu, nazywając ją „ciamciaramcią". – Po co nam Platforma Obywatelska, skoro niczym nie różni się PiS, a w opozycji jest taka miałka, taka lukrowata – mówił przed wyborami w 2007 r., Tuska porównując do Kaczyńskiego.

Jednak to, co Giertych mówił publicznie, to jedno, a to, co robił w politycznych kuluarach, to drugie. Jak wspominają politycy poprzedniej kadencji, Giertych to pragmatyk. – Mało kto pamięta, że już po wyborach samorządowych 2002 r. LPR zawierała w niektórych miejscach koalicję z PO i PSL. Także w latach 2005–2007 Giertych potrafił w Sejmie doskonale dogadywać się z PO, a nawet SLD. Wiele akcji przeciw PiS było z nim konsultowanych – przekonuje Czarnecki (wtedy był w Samoobronie).

Na dobrą współpracę z Giertychem w Sejmie zwraca też uwagę jeden z byłych liderów PO Jan Maria Rokita. – Był politykiem chętnym do porozumień i współpracy i w wielu sprawach parlamentarnych sam zawierałem z nim różne umowy, których dotrzymywał – opisuje.

Start w najbliższych wyborach do europarlamentu to jednak mało realny scenariusz. Raz, że to za wcześnie, by wyborcy zaufali Giertychowi, dwa, że – jak podkreślają osoby dobrze go znające – uważa on, że prawdziwą politykę robi się w kraju, a nie w Brukseli. Poza tym na razie skupia się na wzmacnianiu nieformalnych sojuszy i powiązań. Głównie towarzyskich.

Przyjaźń i polityka

Wiadomo, że przyjaźni się z szefem MSZ Radosławem Sikorskim, a także z byłym premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem czy europosłem PJN Michałem Kamińskim. To właśnie Sikorskiemu miał wysłać słynny SMS o „dorżnięciu watahy" w TVP, gdy związany z nim Piotr Farfał przejął kierownictwo w publicznej telewizji. Sikorski też publicznie nie może się go nachwalić. – Jest czarującym człowiekiem, dowcipnym, oczytanym, towarzyskim. Nie zauważyłem u niego śladu patriarchalnego podejścia do pięknej i inteligentnej żony – mówił w 2010 r. szef MSZ.

Także Michał Kamiński nie kryje relacji towarzyskich z Giertychem. – Spotykamy się, dyskutujemy, często o polityce – mówi „Rz". – Widać, że wciąż nią żyje, jednak wbrew temu, co się ostatnio sugeruje, mam wątpliwości, czy chciałby do niej w najbliższym czasie wracać. Spełnia się w pracy, którą obecnie wykonuje –  mówi Kamiński.

Choć, jego zdaniem, gdyby były lider LPR nabrał ochoty na polityczny comeback, nie ma żadnych powodów, by mu się to nie udało. – Skoro Polacy byli w stanie wybaczyć byłym komunistom, a część z nich odegrała po 1989 roku pozytywną rolę, to tym bardziej mogą puścić w niepamięć młodzieńcze błędy Romana Giertycha, które są niczym w porównaniu z tym, co robili panowie Kwaśniewski czy Miller – uważa Kamiński.

Czarnecki nie wierzy, że Giertych na stałe zwiąże się z PO. Jego zdaniem prędzej spróbuje założyć swoją partię. – Byłaby ona dużo bardziej umiarkowana niż LPR i znalazłoby się w niej miejsce dla Kamińskiego, Marcinkiewicza, a może i Sikorskiego. Spróbowałaby ona przejąć konserwatywnych wyborców głosujących dziś na PO, a po wyborach mogłaby być dla niej koalicjantem – przewiduje.

Giertych ucina takie  spekulacje. – Reprezentowanie Michała Tuska nie ma związku z moim powrotem do polityki – mówi jednemu z portali. Ale dodał: – Dobrze byłoby, żeby prawe skrzydło PO zostało wzmocnione przez takich ludzi jak Michał Kamiński, Adam Bielan czy Paweł Poncyljusz.

Rutkowski palestry

Na razie Giertych koncentruje się na działalności prawniczej. Dba, by prowadzić sprawy medialne gwarantujące rozgłos. – Pewnie każda kancelaria prawnicza chciałaby reprezentować syna szefa rządu w bardzo głośnej publicznie sprawie, bo takie sprawy budują reputację kancelarii – zauważa Rokita. – A Michał Kamiński dodaje: – Giertych świetnie poradził sobie, gdy zabrakło dla niego miejsca na scenie politycznej. Z sukcesami wrócił do palestry. Dzisiaj nie musi się martwić o przyszłość swojej rodziny.

Ale wśród prawników można usłyszeć, że Giertych zachowuje się trochę jak Krzysztof Rutkowski – oferuje usługi, gdy może zyskać. Nie zawsze idzie to w parze ze skutecznością przed sądem.

Sam Giertych szczyci się m.in. tym, że wygrywał sprawy z tabloidami o ochronę dóbr osobistych. „Fakt" przeprosił go za artykuł, z którego wynikało, że wozi swoich rodziców rządową limuzyną. Wielkim fanem talentów adwokackich Giertycha jest szef MSZ Radosław Sikorski. „Puls Biznesu" i „Fakt" przepraszały go za „obraźliwe" komentarze z forów internetowych, kiedy Giertych wysłał pisma procesowe (sprawy w sądzie się toczą). Kultowy już stał się wpis Sikorskiego na Twitterze „Romek pisze pozwy". Ale nie wszyscy klienci byli tak zadowoleni z jego usług. Rezygnowali z nich m.in. dziennikarz Wojciech Sumliński i była żona Janusza Palikota Maria Nowińska. Palikot ogłosił w piątek na blogu: „Giertych przegrał ze mną wszystkie procesy i moi adwokaci śmiali się z jego niekompetencji! Popełniał uczniowskie błędy. Żenujące!".

Wszyscy, którzy obserwują poczynania Giertycha, zastanawiają się, czy jest w stanie stać się politykiem wybieralnym dla wyborców umiarkowanych i wiarygodnym dla politycznych partnerów. – Będzie to trudne. W nowym świecie jest i jeszcze długo będzie obcy, w starym spalił już mosty – zauważa Kazimierz Ujazdowski.

Reprezentowanie syna Donalda Tuska jest dla Romana Giertycha, byłego lidera LPR i wicepremiera w rządzie z PiS i Samoobroną, ważnym elementem odcinania etykiety skrajnego narodowca i dryfowania w kierunku mainstreamu.

– Giertych po upadku Ligi Polskich Rodzin wyciągnął kilka ważnych wniosków – mówi „Rz" dobrze znająca go osoba. Pierwszy wniosek jest taki, że nie ma sensu tworzenie partii małej, wyrazistej, skierowanej do wąskiego elektoratu, bo taka formacja zawsze będzie skazana na bycie mniejszościowym koalicjantem, bez większego wpływu na państwo. A to Giertycha – jak podkreśla nasz rozmówca – już nie interesuje. Drugi wniosek: elektorat tak wyrazistej partii jednego tematu, opartej głównie na eurosceptycyzmie, jaką była LPR, jest bardzo chimeryczny.

Pozostało 93% artykułu
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Tusk: TVN i Polsat dopisane do firm strategicznych, chronionych przed wrogim przejęciem
Polityka
Piechna-Więckiewicz: Ogłoszenie kandydata bądź kandydatki Lewicy odświeży atmosferę
Polityka
Julia Pitera: Karola Nawrockiego nikt nie znał, a miał poparcie 26 proc. Taki jest elektorat PiS
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Gdzie są domki od premiera dla piłkarzy prywatnej szkółki? Beneficjent w opałach